10 lat od afery "łowców skór"

PAP

publikacja 23.01.2012 16:24

37 osób jest wciąż podejrzanych w śledztwie dotyczącym tzw. afery łowców skór w łódzkim pogotowiu, czyli pozbawiania życia pacjentów i korupcji w związku z informacjami o zgonach. W styczniu minęło 10 lat od ujawnienia przez media tej głośnej sprawy.

10 lat od afery "łowców skór" Henryk Przondziono/GN

Dotąd prawomocnie skazanych zostało w tej sprawie dziewięć osób; dwaj b. sanitariusze pogotowia na dożywocie i 25 lat więzienia za zabójstwa łącznie pięciu pacjentów, dwaj b. lekarze - za narażenie życia 14 pacjentów, którzy zmarli - zostali skazani na sześć i pięć lat więzienia. Pięć innych osób skazano za pomoc w oszustwie.

Prowadzone od ponad dekady śledztwo obejmuje lata 1998-2002. Jego główne wątki dotyczą pozbawiania życia pacjentów przez stosowanie niewłaściwej terapii lub niewłaściwych leków oraz korupcji w związku z informacjami o zgonach pacjentów.

W sumie zarzuty nadal ciążą na 37 osobach; wśród podejrzanych są m.in. lekarze, właściciele lub pracownicy zakładów pogrzebowych oraz byli pracownicy pogotowia.

Według prokuratury, w ostatnich latach działania śledcze koncentrowały się na ustaleniu, czy w przypadkach zgonów pacjentów, do których zostało wezwane pogotowie, doszło do niedopełnienia obowiązków przez lekarzy lub sanitariuszy zespołu karetki.

"Dotychczas zbadano około 800 przypadków i w tym zakresie śledztwo umorzono, głównie z powodu braku znamion przestępstwa" - wyjaśnił zastępca rzecznika Prokuratury Okręgowej w Łodzi Rafał Sławnikowski. W wielu przypadkach korzystano z opinii Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Śledczy zapowiadają, że badanych będzie kolejnych ok. 700 przypadków zgonów.

W śledztwie sprawdzany jest wciąż drugi wątek, dotyczący dawania łapówek pracownikom pogotowia przez pracowników i właścicieli zakładów pogrzebowych. O wysokość łapówek miały być zawyżane koszty pogrzebu.

"Obecnie postępowanie prowadzone jest przez trzech prokuratorów, którym pomaga dwóch asystentów" - powiedział prokurator.

Łódzka prokuratura umorzyła wcześniej śledztwo w zakresie tzw. ruchu karetek, czyli celowego opóźniania ich wyjazdu. Przebadano 35 przypadków skierowania karetki do pacjenta. "Nie stwierdzono żadnego przypadku celowego opóźnienia w wysłaniu do chorego zespołu pogotowia i doprowadzenia w konsekwencji do zgonu pacjenta" - wyjaśnił Sławnikowski.

Według prokuratury, na podstawie dokumentacji ustalono natomiast, że ewentualne opóźnienia w przyjeździe karetki wynikały z okoliczności obiektywnych, takich jak np. duża liczba wizyt.

W styczniu 2002 r. "Gazeta Wyborcza" i Radio Łódź ujawniły, że w łódzkim pogotowiu handlowano informacjami o zgonach, a być może nawet celowo zabijano pacjentów. Alarmowano, że są poszlaki, iż niektórym chorym podawano pavulon - lek zwiotczający mięśnie, co powodowało ich śmierć. Po kilkuletnim procesie i oddaleniu kasacji przez Sąd Najwyższy w październiku 2009 roku ostatecznie na dożywocie i 25 lat więzienia za zabójstwa łącznie pięciu pacjentów skazani zostali dwaj b. sanitariusze pogotowia - Andrzej N. i Karol B.

Dwaj b. lekarze - Janusz K. i Paweł W. - za narażenie życia 14 pacjentów, którzy zmarli, zostali skazani na sześć i pięć lat więzienia. Wszyscy zostali także skazani za wyłudzenie pieniędzy na szkodę rodzin zmarłych i przyjęcie od 10 do 30 tys. zł od firm pogrzebowych za informacje o zgonach.

W lutym 2010 roku Sąd Apelacyjny w Łodzi prawomocnie skazał pięciu b. pracowników łódzkiego pogotowia, w tym troje lekarzy, na kary od 2 lat do 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 5 lat. Sąd uznał, że w latach 1998-2002 pomogli oni w oszustwie na szkodę rodzin zmarłych pacjentów i przyjmowali pieniądze od zakładów pogrzebowych za informacje o zgonach. Wobec całej piątki orzeczono również grzywny - od 10 do 15 tys. zł i przepadek uzyskanych od zakładów pogrzebowych pieniędzy.