W czyje ręce polska piłka?

PAP

publikacja 18.01.2012 18:50

W środę zakończył się proces składania aplikacji na stanowisko sekretarza generalnego Polskiego Związku Piłki Nożnej. Zgłosiło się 61 kandydatów. We wtorek zarząd określi procedurę wyboru następcy odwołanego 30 listopada Zdzisława Kręciny.

W czyje ręce polska piłka? Howard O. Young / CC 2.0

Formalnie sekretarza generalnego powołuje zarząd PZPN na wniosek prezesa związku. Po odwołaniu Kręciny obowiązki przejął tymczasowo jego dotychczasowy zastępca Waldemar Baryło.

"Wpłynęło do nas 61 zgłoszeń, także od pana Baryły. Do wtorku zostanie przeprowadzona wstępna selekcja, po której pozostaną tylko kandydaci spełniający wymogi formalne. Tego dnia będzie obradował zarząd, który być może powoła komisję do przesłuchań aplikantów. Zaznaczam, że powołanie komisji to tylko spekulacje, bo to zależy od zarządu. Wiem, że w tych przesłuchaniach będzie chciał uczestniczyć prezes Grzegorz Lato, ponieważ sekretarz generalny to jego prawa ręka. Do tych przesłuchań powinno dojść w przyszłym tygodniu" - powiedziała PAP rzeczniczka PZPN Agnieszka Olejkowska.

Członek zarządu PZPN Jacek Masiota uważa, że kwestia wyboru sekretarza generalnego powinna być rozwiązana jak najszybciej.

"Liczyłem, że na najbliższym posiedzeniu zarządu dokonamy już ostatecznego wyboru. To jest druga osoba w federacji, a zważywszy, że zbliża się Euro, powinniśmy to uczynić jak najprędzej" - powiedział PAP Masiota, który sceptycznie odnosi się do pomysłu powoływania komisji mającej przeprowadzić ewentualne rozmowy rekrutacyjne z kandydatami.

"Powoływanie komisji z członków zarządu, która miałaby przesłuchiwać kandydatów, to nie jest najlepszy pomysł. Bez dwóch zdań - to powinien być +człowiek prezesa+, bo przecież musi z nim blisko współpracować. Zgodnie z procedurą, to prezes powinien wskazać kandydata, a próby powoływania jakiejś komisji, to dla mnie typowy przykład spychologii" - dodał Masiota.

Jego zdaniem kandydat na sekretarza generalnego powinien spełniać dwa główne warunki: znajomość przynajmniej jednego, a nawet dwóch języków obcych oraz posiadać doświadczenie w zarządzaniu i wiedzę ekonomiczną.

"Zdecydowanie ważniejsze dla mnie jest, by ta osoba znała języki obce i prawa rządzące ekonomią, niż miała pojęcie jak funkcjonuje PZPN. To jest rzecz wtórna i można się tego nauczyć, a poza tym sekretarz ma dwóch zastępców. Dlatego może być też osobą spoza struktur PZPN" - zaznaczył Masiota.

57-letni Kręcina z PZPN był związany od 1983 roku. Początkowo pracował w Wydziale Szkolenia. Później był m.in. dyrektorem ds. marketingu i organizacji imprez. Funkcję sekretarza generalnego pełnił od 1999 roku. W październiku 2008 roku startował w wyborach na prezesa związku, które wygrał Lato.

Został odwołany przez zarząd wskutek burzy wokół PZPN wywołanej publikacją nagrań dokonanych przez współpracującego ze związkiem Grzegorza Kulikowskiego. Miały one sugerować, że Lato i Kręcina mogli dopuścić się korupcji przy jednym z przetargów na budowę nowej siedziby. Obaj nie czuli się jednak winni i zapowiedzieli walkę o ochronę dobrego imienia. Kręcina uważał, że cała sprawa jest szantażem ze strony Kulikowskiego.

Nagrania trafiły do minister sportu i turystyki Joanny Muchy, która złożyła do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Taśmy przekazała też do Centralnego Biura Antykorupcyjnego. 8 grudnia prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo.

Na przyszłotygodniowym posiedzeniu zarządu ma być również omawiana kwestia dystrybucji biletów na Euro. Związek będzie miał do dyspozycji ok. 23 tysięcy wejściówek.

"To nie jest wiele zważywszy, że mistrzostwa odbywają się w Polsce. Związek ma zobowiązania wobec swoich członków, a więc związków regionalnych, klubów i sponsorów. W umowach sponsorskich są dokładnie zawarte zapisy, ile komu przysługuje biletów. Tylko przypomnę, że chodzi tu o pierwszeństwo w nabyciu biletu, bowiem każdy za niego płaci. Będziemy dyskutować, jakie powinny zostać zachowane proporcje pomiędzy tzw. rodziną PZPN a kibicami. Niestety, to bardzo trudny temat i zdaję sobie sprawę, że cokolwiek zrobić i tak wszyscy będą niezadowoleni. Po prostu pula biletów jest ograniczona" - tłumaczył Masiota.