Skaza na mundurze

Przemysław Kucharczak

Wszyscy interesują się przyczynami szalonego czynu prokuratora Przybyła, a mniej zwracają uwagę na fakt, że osobne sądownictwo wojskowe dziś nie ma zbyt wielkiego sensu.

Skaza na mundurze

W „Uważam Rze” znalazłem informację, że Krzysztof Parulski, Naczelny Prokurator Wojskowy, przyszedł do pracy w prokuraturze wojskowej w 1982 roku, w najgorszym okresie stanu wojennego. Już na studiach prawniczych zapisał się do PZPR, skończył też szkolące „politruków” Centrum Szkolenia Oficerów Politycznych w Łodzi.

Data rozpoczęcia pracy przez prokuratora Parulskiego w prokuraturze wojskowej przypomniała mi inną sprawę sprzed sześciu lat. Wtedy to, w 2005 roku, wojskowi prawnicy utrącili sprawę ścigania za mataczenie, którego dopuścili się wojskowi prokuratorzy po masakrze na kopalni Wujek 16 grudnia 1981 roku. Wskutek ostrego strzelania, które urządzili sobie milicjanci na „Wujku”, zginęło dziewięciu górników, a 84 odniosło rany. Wojskowi prokuratorzy, zamiast zabezpieczyć ślady, np. zebrać łuski, spokojnie poczekali wtedy z przystąpieniem do pracy, aż zalany krwią kopalniany plac został posprzątany. Przejęli tylko dwa pociski wyjęte z ciał górników, ale i tu zapomnieli zanotować, z czyich ciał je wyciągnięto. Wartość dowodowa tych pocisków jest więc żadna. Dopiero po tygodniu wojskowi prokuratorzy przypomnieli też sobie, że trzeba wysłać do analizy broń, z której górników zastrzelono. Za późno. Wtedy ta broń była już przestrzelana: każdy z milicjantów oddał po kilkaset strzałów na strzelnicy. Lista porażających zaniedbań prokuratorów wojskowych w tamtym śledztwie jest długa. Nie przejmowali się np. wynikami sekcji zwłok, w czasie których lekarze stwierdzili, że ofiary zastrzelono „z większej odległości”, ani ranami wlotowymi w plecach górników, ani świadectwami, że kule dosięgały nawet ludzi, którzy ratowali rannych. Zamiast tego najbezczelniej ogłosili, że funkcjonariusze strzelali… w obronie własnej.

Środowisko wojskowych prawników do dzisiaj się z tamtej hańby nie oczyściło. W 2005 roku Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił prokuratorów wojskowych z „Wujka”, których oskarżali katowiccy prokuratorzy z IPN. WSO uznał, że to nie była zbrodnia komunistyczna, więc sprawa jest już przedawniona. Szczególnie szokujące było uzasadnienie, w którym wojskowy sąd powtarzał kłamstwa propagandy stanu wojennego. Stwierdził, że dowody zebrane w 1981 roku przez wojskowych prokuratorów „dawały podstawy do przyjęcia, iż działanie funkcjonariuszy milicji było działaniem w obronie koniecznej”. Uznał też, że „brak jest jakichkolwiek dowodów pozwalających na przyjęcie, iż celem działania prokuratorów prowadzących śledztwo w sprawie zdarzeń na kopalni »Wujek« było dążenie do utrudnienia postępowania karnego”.

IPN złożyło wtedy zażalenie na decyzję sądu. Jednak wojskowi po raz kolejny nie pozwolili na przekazanie sprawy sądownictwu powszechnemu. Zażalenie rozpatrywała... Izba Wojskowa Sądu Najwyższego. Werdykt był więc łatwy do przewidzenia. Izby wojskowe to zresztą ostatni relikt komunizmu w polskim wymiarze sprawiedliwości. Podobne istnieją tylko w państwach na wschód od Bugu.

Czy ta decyzja i jej szokujące uzasadnienie miały związek z faktem, że środowisko wojskowych prawników nie jest duże? Ci ludzie siłą rzeczy muszą się znać. A jak się okazuje, nawet dziś na czele wojskowej prokuratury stoi człowiek, który poszedł robić tam karierę w stanie wojennym, tuż po tym, jak zmasakrowano górników.

Przymiarki do włączenia sądownictwa wojskowego w struktury cywilne trwają od wielu lat i wciąż są blokowane. Najnowszą, przygotowywaną przez ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina, spróbował storpedować wojskowy prokurator Przybył, który w obronie „honoru żołnierza” włożył pistolet do ust i bohatersko przestrzelił sobie policzek w przerwie konferencji prasowej. Nawet nie naruszył sobie kości, więc lekarz po kilkunastu godzinach wypuścił go ze szpitala do domu.

Ciekawe jednak, czy z racji powstałego zamieszania reforma znów nie zostanie odroczona na kolejne lata. Wszyscy interesują się teraz przyczynami szalonego czynu prokuratora Przybyła, a mniej zwracają uwagę na fakt, że istnienie osobnego sądownictwa wojskowego dziś nie ma zbyt wielkiego sensu. Także z ekonomicznego puntu widzenia, skoro polska armia została zredukowana do niespełna 100 tys. żołnierzy.