Jak skutecznie pomagać ubogim mówi ks. Jacek Stryczek
Ks. Jacek Stryczek
Henryk Przondziono
Piotr Legutko: Szlachetne paczki rozdane, orkiestra zagrała, możemy być z siebie dumni?
Ks. Jacek Stryczek: – Nie, bo jesteśmy krajem dorobkiewiczów. Zepsułem świąteczny program radiowy. Zadzwoniono do mnie, by uzyskać potwierdzenie, że pomaganie stało się naszą cechą narodową. Trochę nie zdając sobie sprawy z klimatu rozmowy, wypaliłem: nie, my wciąż jesteśmy pochłonięci głównie zarabianiem pieniędzy, które nas zaślepiają. No i nastrój świąteczny prysł.
Czyli jesteśmy dorobkiewiczami, a nie filantropami?
– Coś się z nami stało po wejściu do UE. To był czas koniunktury, wielu ludzi wyjechało, zarobiło tak dużo pieniędzy, że zaczęli nimi grać na giełdzie. Apogeum tego zjawiska nastąpiło w 2007 r., wtedy ofiarność darczyńców spadła o połowę w stosunku do lat sprzed wejścia do UE. Drastycznie spadła też liczba wolontariuszy. Ludzie przestali pomagać, zajęli się własnymi pieniędzmi.
A rok później zaczął się krach. „Wiosna” zrobiła wówczas happening pod Giełdą Papierów Wartościowych. Młodzi ludzie z nagrobnymi zniczami…
– Chcieliśmy w ten sposób pokazać, że gdyby te pieniądze, które z giełdy wyparowały, zainwestować w pomoc, nie zostałyby zmarnowane. Dałyby światło i ciepło. To, co się wówczas stało, powinno być traktowane jako lekcja, jak się nie należy obchodzić z pieniędzmi, co powinno nas motywować, co jest w życiu najważniejsze.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.