Kochani apostaci

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 03/2012

publikacja 19.01.2012 00:15

Kanoniści spierają się o przepisy dotyczące występujących z Kościoła. To tylko pozornie spór prawny. Chodzi tu także, a może przede wszystkim, o wizję samego Kościoła i o jego prawo do bycia sobą w sferze publicznej.

Kochani apostaci Wszystkim apostatom jako chrześcijanie mówimy: „jesteście naszymi braćmi” Marek Piekara

Sprawa jest wielowątkowa i dotyczy nie tylko Polski. W naszym kraju dyskusja została wywołana coraz liczniejszymi przypadkami katolików, którzy nie tylko porzucają wiarę, ale domagają się jeszcze odnotowania tego faktu w kościelnych księgach. Na forach internetowych można znaleźć zachętę do takich działań, a nawet konkretne porady, jak sformalizować wystąpienie z Kościoła. „Odtąd wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło” (J 6,66), tak było już w czasach Jezusa. Nie musieli się „wypisywać” ze wspólnoty. Po prostu odchodzili. Akt świadomego i dobrowolnego odstępstwa od wiary nazywany jest apostazją. Do najsłynniejszych apostatów należy św. Piotr, który publicznie oświadczył: „nie jestem [razem] z Nim” oraz „nie jestem z nimi” (Łk 22,54-62). Jego apostazja trwała na szczęście krótko. I tego należy życzyć wszystkim apostatom – jak najszybszego powrotu do Kościoła i doświadczenia przebaczającego spojrzenia Pana.

Nie, to nie jest żaden „pobożny” ozdobnik. Ewangelia jest fundamentalną perspektywą każdego praktycznego problemu w Kościele. Przepisy Kościoła, które odrywałyby się od tego fundamentu, tracą rację bytu.

Czy istnieje „formalny akt” wystąpienia z Kościoła?

Od kilkudziesięciu lat na forum ogólnokościelnym toczy się dyskusja wywołana zapisem, który pojawił się w Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1983 roku. W trzech kanonach dotyczących małżeństwa znalazło się sformułowanie o osobach, które odstąpiły od Kościoła „formalnym aktem”. Racją wprowadzenia tych przepisów było poszanowanie wolności sumienia. Chodziło o to, by ochrzczonych uważających się dziś za niewierzących nie wiązać wymogami prawa kanonicznego. Dyskusyjne i brzemienne w nieprzewidziane skutki okazało się sformułowanie „formalny akt wystąpienia z Kościoła”. Sprawa wykroczyła poza kwestie małżeńskie. Skoro prawo kanoniczne mówi o „formalnym akcie wystąpienia z Kościoła”, powstało pytanie, jakie są formalne wymogi takiego aktu. To nie było pytanie teoretyczne. W krajach, gdzie istnieje tzw. podatek kościelny, niektórzy katolicy, aby go nie płacić, składali i składają nadal w urzędzie skarbowym deklarację o wystąpieniu z Kościoła. Czy taki akt w świeckim urzędzie jest „formalnym aktem wystąpienia z Kościoła” w rozumieniu prawa kanonicznego? Pojawiły się sprzeczne odpowiedzi. Biskupi domagali się więc od Rzymu doprecyzowania.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.