Amnestia dla politycznych

wdm/RV/PAP

publikacja 14.01.2012 19:23

Władze Birmy ogłosiły kolejną amnestię dla więźniów politycznych.

Amnestia dla politycznych Przedstawiciele Stanów Zjednoczonych (Derek Mitche i Luis CdeBaca) oraz dysydentka Aung San Suu Kyi razem pozują do zdjęcia... HTOO TAY ZAR/PAP/EPA

Różne źródła podają odmienne liczby uwolnionych. Oficjalne media twierdzą, że jest ich 650, Amnesty International doliczyła się jedynie 130, przy czym zaznacza, że po trzech innych amnestiach w sumie uwolniono już 477 więźniów sumienia. Około tysiąca pozostaje jednak za kratami – dodaje międzynarodowa organizacja obrony praw człowieka. Natomiast szef MSW Birmy, gen. Ko Ko oznajmił w sobotę, że władze zwolniły z więzień 302 osoby, które - według jego słów - są nazywane więźniami politycznymi. Z aresztu domowego wypuszczono także  byłego szefa wywiadu wojskowego i premiera, gen. Khin Nyunta, który popadł w niełaskę i został odsunięty od władzy w 2004 r. Zwolniono również 60 innych byłych oficerów wywiadu. Zaznaczył, że amnestia nie obejmie dalszych więźniów. Na liście przekazanej przez opozycję było ich ponad 600.

"Niektórzy mówią, że to więźniowie polityczni, niektórzy nazywają ich więźniami sumienia. Jakkolwiek by ich nie nazywano, nie podjęliśmy działań wobec nich z powodów, które dotyczyłyby polityki czy ich opinii" - oświadczył generał na konferencji prasowej. Potwierdził, że nazwiska 302 osób, zwolnionych w piątek, znajdowały się na liście przekazanej władzom przez "organizację polityczną". W ten sposób, jak pisze agencja AFP, określił opozycyjną partię Narodową Ligę na rzecz Demokracji (NLD). "Dali nam 604 nazwiska, my odnaleźliśmy 430. Zwolniliśmy 302 osoby" - powiedział szef MSW. Zaznaczył, że amnestia nie obejmie pozostałych osób z listy, bo - jak ocenił - "popełniły one poważne przestępstwa, jak akty terroru". Podkreślił: "Tego rodzaju osób nie możemy zwolnić".

Nie jest jasne, ilu dokładnie jest w Birmie więźniów politycznych, wśród których są np. intelektualiści czy mnisi. Według różnych ocen jest to od 500 do 1600 osób.

Gen. Ko Ko zaznaczył w sobotę, że rząd Birmy uwolnił więźniów "nie na skutek czyichś żądań", ale z powodu swojej "dobrej woli". Wyjaśnił też, że około stu zwolnionych osób to dawni funkcjonariusze władz.

Zdaniem birmańskiego episkopatu, który zakończył wczoraj swoje obrady, kolejny gest prezydenta Thein Seina jest pozytywnym sygnałem, budzącym nadzieje na przyszłość. Tym bardziej, że wśród uwolnionych są również niektórzy liderzy „szafranowej rewolucji” z 2007 r.

Innym pozytywnym znakiem jest zawarcie 12 stycznia zawieszenia broni z Karenami. Jest to mniejszość etniczna zamieszkująca górskie regiony Birmy. Kareni walczą o niepodległość od 1948 r. Większość z nich to chrześcijanie.

W marcu ubiegłego roku rządząca w Birmie od lat junta przekazała formalnie władzę popieranej przez nią administracji cywilnej, a prezydent Thein Sein rozpoczął dialog z demokratyczną opozycją i zapowiedział dalsze reformy.

Ostrożnie o tych reformach wypowiadała się niedawno pani Aung San Suu Kyi, szefowa NLD, ostrzegając przed możliwymi trudnościami.