Biskupi DRK: Politycy, nie oszukujcie

RADIO WATYKAŃSKIE

publikacja 13.01.2012 19:45

Jeśli dalej politycy uciekać się będą do oszustw, kłamstw, przemocy i ograniczania wolności słowa, to kraj ogarnie trudny do opanowania kryzys - ostrzega episkopat Demokratycznej Republiki Konga

Naród kongijski jest spragniony sprawiedliwości i pokoju, dlatego rządzący nim ludzie muszą mieć odwagę stanąć w prawdzie. Jeśli dalej politycy uciekać się będą do oszustw, kłamstw, przemocy i ograniczania wolności słowa, to kraj ogarnie trudny do opanowania kryzys. Czytamy o tym w przesłaniu biskupów Demokratycznej Republiki Konga wydanym na zakończenie ich spotkania plenarnego. Zatytułowane jest ono „Odwaga prawdy” i było bardzo oczekiwane w kraju, który po listopadowych wyborach prezydenckich i parlamentarnych znalazł się na krawędzi kolejnej wojny domowej.

Episkopat jednoznacznie potwierdził to, co już wcześniej mówił m.in. arcybiskup stołecznej Kinszasy, że „wybory nie były zgodne ani z prawdą, ani ze sprawiedliwością”. Tego samego zdania byli też międzynarodowi obserwatorzy. Kościół nie zaapelował jednak o anulowanie wyników głosowania, co w obecnej sytuacji byłoby tylko dolewaniem oliwy do ognia, ale wezwał do wyciągnięcia lekcji z „tego braku demokracji”. Biskupi napisali wręcz, że przebieg wyborów stanowi dla Konga hańbę i że podobna sytuacja nie powinna się już więcej powtórzyć.

W obecnej sytuacji niepewności biskupi wzywają całe społeczeństwo do budowania przyszłości Konga na takich wartościach demokracji, jak sprawiedliwość i prawda. Apelują też do członków komisji wyborczych, by mieli odwagę przyznać się do popełnionych oszustw i naprawić je tak, by przyszłe wybory były lepsze. Jeśli nie są w stanie tego uczynić, powinni podać się do dymisji. Episkopat Konga przypomina, że rządzącym zabrakło szacunku dla narodu. „Jeśli demokracja jest władzą ludu, sprawowaną przez lud i dla ludu, to trzeba respektować jego wolę” – piszą kongijscy biskupi.

Sytuacja w Demokratycznej Republice Konga jest na tyle niepewna, że tysiące ludzi opuszcza kraj, chroniąc się m.in. – jak informuje Czerwony Krzyż – w sąsiedniej Ugandzie.