PAP
publikacja 06.01.2012 19:47
Aż do zmroku rosła z godziny na godzinę liczba uczestników demonstracji antyrządowych w całej Syrii, którzy po piątkowych modłach wyszli na ulice, aby protestować przeciw przemocy. Przed zachodem słońca od kul policyjnych zginęło co najmniej 19 demonstrantów.
W Syrii wciąż giną demonstranci PAP/EPA/SANA
Minister spraw wewnętrznych Syrii Mohammad Ibrahim esz-Szaar oświadczył w piątek po zamachu samobójczym na autobus policyjny w centrum Damaszku: "Odpowiemy na to żelazną pięścią!".
Wskutek eksplozji ładunku wybuchowego w pobliżu autobusu policyjnego stojącego pod budynkiem komisariatu policji w staromiejskiej dzielnicy Al-Midan zginęło 25 osób, a 63 odniosły rany. Te liczbę podał szef MSW.
Syryjscy Bracia Muzułmańscy zażądali międzynarodowego dochodzenia w sprawie zamachu. Zasugerowali w wydanym w piątek komunikacie, że była to prowokacja reżimu Baszara el-Asada.
Tymczasem libański Hezbollah, islamski ruch będący sojusznikiem reżimu syryjskiego oraz Iranu, oskarżył o przeprowadzenie zamachu "siły zła reprezentowane przez Stany Zjednoczone".
Prorządowa telewizja syryjska i agencja Sana donoszą o "oburzeniu ludności", jaką wywołał zamach "grupy terrorystycznej". Tego samego dnia - według wspomnianych źródeł - wysadziła ona w powietrze rurociąg naftowy między miastam Idleb i Hama.
Telewizja pokazała również przebieg manifestacji prorządowej w pobliżu miejsca zamachu w Damaszku.
Około 50 000 osób demonstrowało ponownie w piątek przeciw reżimowi na placu wokół Wielkiego Meczetu w peryferyjnej dzielnicy Duma. Pochody i wiece protestacyjne przeciwko przemocy stosowanej przez rząd odbywały się także w mieście Idleb i Latakii na północnym zachodzie, w ośrodku ruchu opozycyjnego Hama w środkowej Syrii, w Aleppo na północy, w Deir Ezzor na wschodzie, w Darze i Sanameinie na południu i niektórych innych miastach.
Napływają nowe doniesienia o stosowanych przez władze syryjskie skutecznych środkach i wybiegach, mających na celu uniemożliwianie obserwatorom z ramienia Ligi Arabskiej kontaktów z syryjską opozycją.
W Sanameinie obserwatorzy z ramienia Ligi Arabskiej mieli umówione spotkanie z przedstawicielami opozycji. Miało do niego dojść w piątek. Kiedy jednak przybyli na miejsce, czekali tam na nich jako rozmówcy przebrani po cywilnemu oficerowie policji.
Dziennikarzy, m.in. agencję AFP, poinformowali o tym telefonicznie miejscowi liderzy opozycyjni.
Misja obserwatorów z ramienia Ligi Arabskiej, której zadaniem było zbadanie sytuacji w Syrii, "nie jest w stanie wykonywać poprawnie swego zadania" - oświadczył w piątek przebywający w Tunisie szef francuskiej dyplomacji Alain Juppe.
"Popieramy Ligę Arabską, która wysłała swych obserwatorów do Syrii, ale nie są oni dziś w stanie wykonywać poprawnie swego zadania" - ocenił Juppe w rozmowie z dziennikarzami.