Konkurencja Pana Boga

Franciszek Kucharczak

|

GN 01/2012

publikacja 04.01.2012 00:15

Dawnym poganom było łatwiej, bo mieli Chrystusa przed sobą. Dzisiejsi mają Go za sobą.

Konkurencja Pana Boga Franciszek Kucharczak/GN

Urzędniczka przyniosła tablice rejestracyjne do mojego samochodu. Nagle jej wzrok padł na ciąg cyfr. – Może być z trzynastką? – zapytała z niepokojem.

Ale to jeszcze nic. Znajomy proboszcz opowiadał mi, jak jego parafianka załatwiała ślub dla swojej córki. Uparła się, że w piątek. Nie pomogły argumenty, że post, że dzień pokuty. Wreszcie ksiądz chwycił się desperackiego sposobu. – A nie słyszała pani, że „piątek – zły początek”? – zapytał. Na to kobieta bez wahania: „Piszcie: sobota!”.

Niedawno w czasie Mszy św. chciałem podać rękę na „znak pokoju” siedzącej za mną kobiecie. Ta jednak nagle cofnęła dłoń, bo stojący po naszej przekątnej sąsiedzi również podawali sobie ręce. – Nie na krzyż! – szepnęła trwożliwie.

Skoro o krzyżu mowa, to od dłuższego czasu dostaję reklamy „Krzyża papieskiego”. Na zdjęciu widnieje pozłacany krucyfiks „z certyfikatem autentyczności” i „pod wyłączną kontrolą Naczelnego Konserwatora Narodowego Instytutu Dzieł Sztuki Sakralnej” (oczywiście nie ma takiej instytucji). Poniżej czytam, że „ten drogocenny krzyż działa cuda! Dzięki niemu otrzymasz to, czego najbardziej brakuje ci w życiu: miłość, szczęście, pieniądze...”.

Krzyż jako amulet, zabobon w kontekście świętości – mocna rzecz. Stwórca zestawiony z jakąś „konkurencją”, która kieruje drogami czarnych kotów, przemawia przez horoskopy i karty tarota, i objawia ludzki los w szklanych kulach.

Wydawać się może, że poważni ludzie nie są przesądni, nie chodzą do wróżek i nie nabierają się na rozmaite reiki, feng shui i inne radiestezje.

Niestety. Gdyby nie było ogromnej rzeszy odbiorców, nie byłoby takiej podaży pism ezoterycznych i telewizyjnych kanałów z wiedźmami w roli głównej. Nie byłoby wysypu wróżb nawet w poważnych mediach z okazji Nowego Roku.

Z czego się to bierze?

Ze strachu. Ludzie, którzy nie uznają Boga albo Mu nie ufają, muszą się bać. To konsekwencja poczucia osamotnienia w świecie, który każe człowiekowi kroczyć żwawo i z podniesioną głową, a nie mówi dokąd i po co. A człowiek wystraszony robi głupie rzeczy. „Zabezpiecza się” tym, co go niszczy i płaci fortunę szarlatanom za metafizyczne śmieci.

Poganie już to przerabiali. W Dziejach Apostolskich (19,19) czytamy o pobycie św. Pawła w Efezie. Gdy ludzie doświadczyli mocy Boga, „wielu z tych, co uprawiali magię, poznosiło księgi i paliło je wobec wszystkich”. Autor notuje, że „wartość ich obliczono na pięćdziesiąt tysięcy denarów w srebrze”. To była suma olbrzymia. Czy ci ludzie powariowali? Takie cenne rzeczy w ogień?

To ważna wskazówka: albo Chrystus, albo bożki. Nigdy jedno i drugie. I nie ma takiej rzeczy, której nie warto się pozbyć w zamian za Chrystusa. Kto Go wybiera, musi zniszczyć pornografię, horoskopy, wahadełka, pierścienie Atlantów i takie tam rzeczy. Nie ma konkurencji dla Boga!

Proponuję prosty test: najczęściej jak można witajmy się przez próg, najlepiej „na krzyż”, podróż planujmy na trzynastego danego miesiąca, najlepiej w piątek, po uprzednim przegnaniu przez ulicę czarnego kota. Czy ktoś się waha? No to jest neopoganinem.

Głos „uciszonego”

Trwa walka o ks. Bonieckiego, który jakoby „nie może mówić”, jest „zakneblowany” i „uciszony”. Autorzy takich stwierdzeń mają chyba kiepskie mniemanie o „Tygodniku Powszechnym”, bo w nim rzeczony kapłan może się wypowiadać i robi to. „Wyborcza” realizuje swą zapowiedź przypominania jego publicznych wypowiedzi „aż zakaz zostanie cofnięty”, zaś hakerzy z grupy „Anonymus” przeszli do czynów, zapychając skrzynki mejlowe zgromadzenia marianów wysyłanymi hurtem wezwaniami: „Oddajcie głos ks. Bonieckiemu”. Trochę to dziwne, bo te same środowiska tymi samymi metodami utrącały niewygodne wykłady na uczelniach. Ale mimo wszystko bardzo to piękne, że bojownicy laickiego, aborcyjno-gejowskiego świata i hakerzy są tak spragnieni słów kapłana. Niech więc medytują te, które są dostępne, jest ich wystarczająco dużo. Jeśli pod ich wpływem nawrócą się, jeśli zaangażują się w obronę życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci, jeśli docenią rolę trwałych małżeństw i rodzin, marianie z pewnością cofną zakaz.

Uśpić ludzi

Magdalena Środa przejechała się w GW po min. Rostowskim za „barbarzyńskie i haniebne” rozporządzenie zezwalające na usypianie starych psów, wysłużonych przy wykrywaniu narkotyków. Nie przekonuje jej powołanie się przez ministerstwo na „definicje eutanazji”. „Ileż to ludzi w Polsce usypia swoje zwierzęta, mówiąc o ich starości, gdy tak naprawdę nie chcą się już nimi opiekować. Mało kto jakoś dostrzega, że zwierzę, tak jak człowiek, ma prawo do godnej starości” – pisze Środa. W 2009 r. ta sama Środa namawiała do eutanazji ludzi: „W Polsce za często okazuje się szacunek dla życia ludzkiego, piętrząc zakazy i nakazy, zamiast realnie pomagać. Tymczasem nasze społeczeństwo się starzeje, technika idzie do przodu, niedługo wielu z nas może się zmierzyć z problemem godnej starości czy umierania”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.