Biedny nie pożycza innym

Tomasz Rożek

Grecy i Włosi nie czują powagi sytuacji. Bardziej boi się niemiecka kanclerz i francuski prezydent.

Biedny nie pożycza innym

My też wydajemy pieniądze bez sensu. Polska ma być może najmłodszych emerytów w całej Unii. Zgodnie z prawem na wczesne emerytury idą górnicy, policjanci, wojskowi i wiele innych grup. Ale Polska ma dziurę w budżecie w granicach 50 – 55 proc. PKB i nie prosi w panice o pieniądze międzynarodowych instytucji finansowych.

Włochy mają dziurę przekraczającą roczne PKB i proszą cały czas o wsparcie. Z ostatniego raportu włoskiego odpowiednika ZUS wynika, że kilkanaście procent włoskich rencistów to oszuści, którzy pracują na czarno. W samym Mediolanie rentę pobiera kilkaset osób „niewidomych”, którzy nie tylko czytają gazety, ale także prowadzą samochody. Skąd to wiadomo? Włoscy karabinierzy obserwowali rencistów, żeby zweryfikować ich niepełnosprawność. Okazało się np. że cała drużyna piłki wodnej z włoskiego miasta Palermo, pobiera renty inwalidzkie. Budżet Włoch traci na tych oszustwach przynajmniej miliard euro rocznie. Wszyscy o tych nieprawidłowościach wiedzą, ale dotychczas nikt nie starał się ich naprawić. Kontrole włoskiego ZUSu są rzadkością, a system przyznawania rent wręcz zachęca do nieprawidłowości.

Drugim, nawet większym, europejskim bankrutem jest Grecja. Ma 100 mld euro niezapłaconych długów, spadek PKB rzędu 15 proc w ciągu ostatnich 4 lat i blisko 20 proc. bezrobocie. Stowarzyszenie Europejskich Producentów Samochodów (ACEA) kilka dni temu opublikowało dane dotyczące sprzedaży samochodów w Europie. W Grecji sprzedaż (w porównaniu z listopadem 2010) wzrosła o 16,5 proc. W Polsce spadła o ponad 20 proc. Jak to możliwe? Grecki rząd każdemu kto kupi nowy samochód, daje do 2800 euro. No więc biedni (?!?) Grecy ruszyli do salonów. W tym samym czasie, nad Wisłą rząd by zaoszczędzić w trudnych czasach, zlikwidował ulgi podatkowe dla firm kupujących auta i rynek motoryzacyjny się załamał.

Od kilku dni polscy politycy mówią o konieczności wsparcia tych krajów Eurostrefy, które wpadły w tarapaty. Premier Tusk i minister finansów Rostowski chcą udzieli

Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu pożyczki w wysokości rzędu 25 – 30 mld złotych. Przekonują, że warto wesprzeć Euroland bo to nam się w przyszłości opłaci. Taka opinia jest jednak odosobniona. Kraje naszego regionu, za wyjątkiem Czechów, swoich pieniędzy nie mają zamiaru topić w dziurawych gospodarkach Włoch czy Grecji. I ja się wcale nie dziwię. Nie mam wrażenia, że Włosi i Grecy czują powagę sytuacji. Mam wrażenie, że bardziej boi się niemiecka kanclerz i francuski prezydent. Boją się, że ich banki nie odzyskają pieniędzy, które utopili w Rzymie i Atenach. Nie uważam, że i my powinniśmy tam cokolwiek topić.