Dzieci, dzieci, dzieci...

ks. Tomasz Horak

|

GN 51-52/2011

Dlaczego nasi chrześcijanie boją się dzieci? Dlaczego pogański materializm i nachalna nienawiść do życia wzięły górę?

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Już nie pamiętam, jak to się zgadało z o. Františkem o dzieciach i rodzinach. Mówię: Wiesz, tak mi się zdaje, że u was więcej dzieci niż u nas, w Polsce. Kiedyś było na odwrót. Uśmiechnął się i powiada: „W Czechach i na Morawach więcej dzieci? Może i więcej. W cygańskich rodzinach i w chrześcijańskich”. Chwila porządkowania pamięci... Tak! Cygańskie rodziny widać, na pograniczu jest ich wiele. Ale pamiętam spotykane czeskie rodziny – w górach, czasem na przygodnych parkingach, w restauracji. On, ona – i czwórka dzieci. Albo i podwójnie – dwie rodziny razem, dzieci siedmioro. Lubię wtedy zagadnąć. Jednym tchem „dobrý den! Chvála Kristu!” I najczęściej zjawia się temat wiary.

„Tak, jesteśmy chrześcijanie”. A jaka gromadka dzieci! „Bóg nas obdarował. Ojcze, o błogosławieństwo prosimy”. Wróciły te obrazy w czasie jednej roratniej Mszy. Bywało kiedyś, że wracałem na plebanię trochę podenerwowany. Dobre dwie setki dzieci zajętych bardziej lampionami niż liturgią. Ale było życie! Gwar i nieunikniony zamęt, tworząc „masę krytyczną”, owocowały radością. I Roraty, i Adwent, i modlitwa naznaczone radością sięgały głębiej, zostawały w pamięci i sercu. Teraz tak nijako. Brakuje nawet tego pchania się do ławek, dwie starczają. Dlaczego nasi chrześcijanie boją się dzieci? Dlaczego pogański materializm i nachalna, sącząca się zewsząd nienawiść do życia wzięły górę? W chrześcijańskim ponoć kraju? A jeśli kolejne ekipy rządzące od lat robią wszystko, by doprowadzić do demograficznego samobójstwa Polski – to pytam: dlaczego ich wybraliście? Nie tylko tym razem. Niepokojący taniec śmierci trwa od dawna. Wróciłem do zakrystii. Przyszła parafianka z ofiarą „za Mszę”. Uśmiechnięta. „Proboszczu! Córka jest w stanie błogosławionym”. Która? „No, najmłodsza”.

Czyli nie popuści z planowanej czwórki? „Nie popuści!”. Dobrze, że są takie rodziny – pomyślałem. To znaczy, że nie wszystko przepadło. Ciągle jest nadzieja. Tę nadzieję powinny mieć przede wszystkim rodziny chrześcijańskie. Bo to przecież my, chrześcijanie, powinniśmy wiedzieć więcej – Bóg jest wśród nas! I tego nie da się przeliczyć ani na mieszkanie, ani na pieniądze, ani na obłędny VAT. Gdyby tak Maryja powiedziała aniołowi: „Gabrielu, Józef nie ma swojego warsztatu, w Nazarecie bieda, ludzie nie zamawiają niczego, planujemy przenieść się w lepsze strony. Przyjdź za rok albo i dwa, dobrze?”. Na szczęście odpowiedziała słowem nadziei, nie zaś zbyt ostrożnego wyrachowania. I wtedy Słowo ciałem się stało, zaczęła się nowa epoka.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.