Dziennikarz musi mieć kręgosłup

Bogumił Łoziński

|

GN 49/2011

publikacja 08.12.2011 00:15

O tym, czy w Polsce jest zagrożona wolność słowa i na czym polega rzetelne dziennikarstwo, z Krzysztofem Skowrońskim, prezesem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, rozmawia Bogumił Łoziński.

Dziennikarz musi mieć kręgosłup Krzysztof Skowroński Jakub Szymczuk /foto gość

Bogumił Łoziński: Dlaczego dziennikarze są przedmiotem agresji w czasie imprez masowych?

Krzysztof Skowroński: – Nie odpowiem na to pytanie.

Dlaczego?

– Każdy taki incydent to przejaw zdziczenia, który musi być potępiony i ścigany. Dziennikarz w demokratycznym świecie powinien być traktowany jako osoba nietykalna. Musimy mieć jednak świadomość, że dziennikarstwo jest zawodem niebezpiecznym i objawy agresji w stosunku do ludzi go wykonujących zawsze występowały, bo poprzez swoją pracę mogą naruszyć czyjeś interesy, zło nazwać złem i narazić się na atak. Jednak to jest teoria, która nie opisuje przypadków agresji, do jakich doszło wobec dziennikarzy w ostatnim czasie w Polsce.

To proszę podać opis pasujący.

– Staram się tego nie robić, bo odpowiedź jest złożona, ponieważ dziennikarze są tu nie tylko przedmiotem agresji, ale także przyczyną. Chciałbym jednak wyraźnie powiedzieć, że obie te płaszczyzny powinny być oddzielone: jest akt bandytyzmu, ale jest też nieprawda w mediach wywołująca reakcję. Jedno i drugie zjawisko jest godne potępienia, jednak nie powinno się ich łączyć. Nawet jeśli w mediach pojawia się nieprawda, to nie usprawiedliwia to agresji, bo na potępienie zasługuje nie tylko zniszczenie samochodu TVN24, ale każdego samochodu.

Zostawmy więc agresję i porozmawiajmy o kondycji dziennikarstwa. SDP w specjalnym oświadczeniu zarzuca znacznej części mediów nierzetelne relacjonowanie przebiegu patriotycznej manifestacji 11 listopada. Co jest przyczyną tej nierzetelności?

– Uzupełniając to oświadczenie chcę podkreślić, że nierzetelność dotyczyła też drugiej strony, czyli sposobu relacjonowania przez inne media manifestacji określanej jako kolorowa. Źródłem nierzetelności w tych przypadkach jest naturalna skłonność mediów do szukania sensacji. W dobie komercjalizacji redakcje chcą zdobyć jak największą liczbę odbiorców, dlatego skupiają się jedynie na najbardziej sensacyjnych wycinkach rzeczywistości, przez co przekazują obraz niepełny, nieprawdziwy, uwypuklający różnice. W efekcie nakręcana jest spirala negatywnych emocji, a media zamiast łączyć – dzielą. Na to zjawisko nakłada się polityka. W Polsce media za bardzo się upolityczniły, przedstawiają uproszczony obraz świata, który ma pasować do dominującego w danej redakcji poglądu politycznego, w oderwaniu od rzeczywistych faktów, od prawdy. Te dwa problemy leżą u podstaw wielkiego kryzysu naszych mediów, czego wyrazem są manipulacje, jakich się dopuściły 11 listopada, ale te manipulacje dotyczą całej narracji opisującej Polskę.

Na czym polega rzetelne dziennikarstwo, etos naszego zawodu?

– Dziennikarstwo to mozolne ustalanie faktów i opowieść o nich, nieustanne szukanie prawdy i pokazywanie jej. Podstawowym standardem w naszej pracy jest uczciwość wobec siebie i wobec opinii publicznej. Uczciwość dziennikarska polega na tym, że nie taimy faktów, nawet jeśli są one sprzeczne z naszą hipotezą. Jesteśmy otwarci i gotowi do weryfikowania swoich własnych przekonań, wreszcie musimy być otwarci na ludzi, powinniśmy szanować ich poglądy i odmienność. Warto zwrócić uwagę, że Jan Paweł II podkreślał, że dziennikarz powinien się kierować miłością i otwartością na innych ludzi. Na pewno istotą powołania dziennikarskiego jest łączenie, a nie dzielenie. Tymczasem jedną z przyczyn kryzysu dziennikarstwa jest właśnie dzielenie ludzi, co było widoczne 11 listopada, gdy media pokazywały agresję po to, aby wywołać agresję.

Jeśli wicenaczelny „Gazety Wyborczej” Piotr Stasiński deklaruje publicznie: „Jestem wrogiem PiS i będę go zwalczał, ile sił”, to jak to się ma do dziennikarskiego etosu?

– To jest deklaracja polityczna, a nie dziennikarska. Według mnie, ona łamie standardy naszego zawodu. Jednak gorsza jest sytuacja, gdy dziennikarz chce coś ukryć, zakamuflować. Tymczasem gdy chcemy kogoś zrozumieć, musimy zadać pytania o jego system wartości, skąd jest, co robił w życiu, dokąd zmierza, czy wierzy w Boga, czy ma rodzinę, czy lubi Polskę itd. Dziennikarz powinien się jasno określić, a wówczas zrozumiemy, dlaczego w debacie publicznej ma takie, a nie inne stanowisko.

Gdy Jan Pospieszalski publicznie zadeklarował, jaki system wartości wyznaje, został uznany przez ludzi niepodzielających tych wartości za stronniczego i niewiarygodnego.

– Taka reakcja pokazuje zakłamanie świata, w którym żyjemy. Człowiek ma poglądy, tak samo dziennikarz. One stanowią nasz rdzeń i kręgosłup. Etos pracy dziennikarza nie polega na wyrzuceniu własnych poglądów poza nawias, tylko na uczciwości. Nawet jeśli uważam, że ktoś jest dobry i wiarygodny, a odkryję, że tak nie jest, to nie mogę cały czas twierdzić, że on jest dobry i wiarygodny, bo będę po prostu kłamał. Jeśli Jan Pospieszalski mówi otwarcie, jakie ma poglądy, to chwała mu za to, wiem, jakie stanowisko będzie się starał udowodnić w swoim programie. Z punktu widzenia publiczności sytuacja jest uczciwa, nikt nic nie ukrywa. Najgorzej jest wówczas, gdy ktoś udaje, że jest obiektywny, bo nigdy otwarcie nie ujawnił swoich poglądów. A przecież miarą rzetelności dziennikarza nie są jego poglądy, tylko efekty pracy, dostrzeganie wad, ale mówienie także o zaletach, jeśli takie są. Muszę podkreślić, że ten problem dotyczy dziś wszystkich dziennikarzy, niezależnie od poglądów dominuje chęć szukania u przeciwników wad, a nie zalet, o otwartości w ogóle nie ma mowy, jest tylko walka. U źródeł tego zjawiska leży fakt, że dziennikarze dali sobie narzucić obraz świata kreowany przez polityków. Obiektywne dziennikarstwo zostało dziś zdefiniowane jako zacytowanie dwóch źródeł, a nie ustalanie stanu faktycznego. Na przykład pan X mówi, iż skradziono mu portfel, pan Y, że kradzieży nie było, a dziennikarz, zamiast spróbować ustalić prawdę, zachęca, aby podyskutować o tych stwierdzeniach.

Jak przywrócić rzetelne dziennikarstwo?

– Jako Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich przede wszystkim chcemy przywrócić właściwą treść podstawowym pojęciom, jak prawda, zło, otwartość czy tolerancja. Odzyskując te pojęcia, będziemy mieli narzędzie do opisu świata dziennikarskiego, do jego oceny z punktu widzenia standardów naszego zawodu, wskazywania, co jest dobrem, a co złem, bez politycznego bagażu. Jeśli chcemy, aby media znów zaczęły pokazywać ludziom rzetelny obraz świata, musimy podjąć próbę odejścia od logiki politycznego sporu.

To dość ambitne zadanie jak na organizację, która jest postrzegana jako strona sporu i oskarżana, np. przez honorowego prezesa SDP Stefana Bratkowskiego, że została zdominowana przez publicystów prawicowych.

– Odpowiedź na zarzuty S. Bratkowskiego jest jedna: taka jest demokracja i system wyborów w SDP. Zadaniem naszego Stowarzyszenia jest pilnowanie podstawowych wartości świata dziennikarzy oraz zajmowanie się problemami naszego środowiska. Dla realizacji tego zadania poglądy polityczne nie mają znaczenia. Twierdzenia o zdominowaniu SDP przez określoną opcję polityczną same są tezami politycznymi.

Wolność słowa w Polsce jest zagrożona?

– Na pewno jest wolność wypowiadania swoich opinii, m.in. dzięki internetowi. Natomiast zagrożona jest swoboda dyskusji w mediach. W Polsce debata publiczna najczęściej sprowadzana jest do zagadnień incydentalnych, marginalnych, wywołujących emocje, a tematy istotne nie są w niej poruszane. Przykładów jest mnóstwo – polityka zagraniczna, bezpieczeństwo energetyczne, czy wielkie prywatyzacje, np. STOENU, która nie była nigdy przedmiotem poważnej debaty. Debatę w mediach sprowadziliśmy do kłótni.

Dlaczego tak jest?

– Bo po obu stronach sporu pojawia się niechęć do debaty z ludźmi o innych poglądach, i to jest błąd. Do tego łatwo dajemy się wkręcić emocjonalnie w rzeczy błahe.

Czy można za pomocą przepisów uchronić media publiczne przed upartyjnieniem?

– Ja takiego sposobu nie znam. Nie jest możliwe wymyślenie systemu, w którym na końcu polityka nie będzie decydować, kto zostanie prezesem telewizji publicznej. Może skończyć z fikcją i zapisać w ustawie, że zadaniem mediów publicznych jest chwalenie aktualnego rządu.

Pan żartuje, a dziennikarzom w mediach publicznych raczej nie jest do śmiechu, szczególnie gdy chcą zachować standardy.

– Oczywiście, że nie może być takiego zapisu. Dziennikarze muszą mieć po prostu kręgosłupy, mieć świadomość swojego systemu wartości i nie łamać go, nie ulegać politykom, a przede wszystkim nie ustawać w poszukiwaniu prawdy, w rozszerzaniu swojej świadomości. W królestwie czwartej władzy dziennikarz powinien być najważniejszy, a przynajmniej o tym wiedzieć.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.