Kraj bez roamingu

Jacek Dziedzina

|

GN 48/2011

publikacja 01.12.2011 00:15

Birma. Planeta z innej galaktyki. Opinię kosmitów zawdzięcza brutalnej dyktaturze wojskowej junty, która odcięła mieszkańców od reszty świata. Nawet sieci zagranicznych operatorów tu nie działają. Ostatnio jednak pojawił się zasięg…

Kraj bez roamingu Birmańska opozycja z portretem Aung Sana, ojca niepodległej Birmy PAP/EPA/NARONG SANGNAK

Kala yuga. Jeśli szukać bliższych nam odpowiedników tego birmańskiego określenia, to nasuwa się rosyjska smuta. Wielka Smuta. Kala yuga najlepiej chyba oddaje stan zapaści, w jakiej znajduje się ten jeden z najbiedniejszych krajów na świecie. Nawet sąsiedni Laos wydaje się oazą przy nędzy Birmańczyków, która dotyka zarówno sferę kultury i moralności, jak również polityki i gospodarki. Trudno właściwie zrozumieć, jak to możliwe, że jeden z najbogatszych w bogactwa naturalne i kulturalne krajów azjatyckich całkowicie wypadł z orbity cywilizacji.

W ostatnim czasie wojskowy reżim wypuścił jednak parę jaskółek. Z aresztu domowego zwolniono pokojową noblistkę, twarz birmańskiej opozycji demokratycznej, Aung San Suu Kyi (w czasie ostatniej trasy koncertowej U2 fani wkładali maski z jej wizerunkiem). Sygnały odwilży dotarły na Zachód. Do Birmy wybiera się nawet amerykańska sekretarz stanu Hilary Clinton. Po raz pierwszy od pół wieku tak wysoki rangą dyplomata z USA przekroczy granicę tego kraju.

Nowy wspaniały świat

Birma nie miała szczęścia do społecznej i politycznej harmonii. „Jak długo trwają narodowi bohaterowie?” – pytał w 1946 roku twórca birmańskiej niepodległości gen. Aung San (ojciec wspomnianej opozycjonistki). „W tym kraju niezbyt długo, trzy lata to maksimum, nie daję sobie więcej niż 18 miesięcy życia”, odpowiedział sam sobie. Niewiele się pomylił, bo półtora roku później zginął w zamachu. Za zlecenie zabójstwa oskarżono byłego premiera U Sawa, choć niektórzy szukali inspiracji nawet w Wielkiej Brytanii. Tropem wskazującym miały być słowa Churchilla, który Aung Sana nazywał publicznie „zdradzieckim przywódcą rebeliantów”. Ale nigdy nie znaleziono wystarczających dowodów potwierdzających zlecenie z Londynu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.