Matki do Domu

Przemysław Kucharczak

|

GN 47/2011

publikacja 24.11.2011 00:15

Najnowocześniejszy w Polsce Dom Samotnej Matki powstał w Łodzi.

Matki do Domu 5-miesięczny Tymoteusz, syn Patrycji, na rękach siostry Magdaleny Krawczyk, antonianki, dyrektor Domu Samotnej Matki w Łodzi Roman Koszowski/GN

Nawet zaangażowani katolicy marudzą czasem, że Kościół nie pomaga kobietom, które rozważają aborcję z powodu trudnej rodzinnej lub materialnej sytuacji. A jednak Kościół pomaga, i to na dużą skalę. Skoro nawet katolicy o tym nie wiedzą, to być może ten fakt jest zbyt mało reklamowany.

Dom Samotnej Matki w Łodzi istnieje już od 20 lat (dotąd mieścił się w starym, nienowoczesnym budynku). Mimo braku reklamy przez te 20 lat przewinęło się przez niego dokładnie 1001 kobiet i około 1,5 tysiąca dzieci. A Łódź wcale nie jest wyjątkiem. W całej Polsce Kościół katolicki prowadzi co najmniej 37 domów samotnej matki. Dach nad głową, pomoc psychologów, terapeutów i położnych znajdują tu kobiety ciężarne lub z urodzonym już niemowlęciem, które uciekają przed przemocą swoich konkubentów albo mężów. Czasem trafi tu dziewczyna w ciąży, której matka stawia warunek: „robisz aborcję albo won z domu”, a ona mimo to chce urodzić swoje dziecko.

W deszczu przez miasto

Siostrze Magdalenie Krawczyk ze zgromadzenia sióstr antonianek, dyrektorce łódzkiego Domu Samotnej Matki, wryła się w pamięć scena z ostatniej zimy. Do ośrodka dotarła wtedy ciężarna pani Monika wraz z trojgiem dzieci. Uciekli z domu przed przemocą „partnera” kobiety. Koleżanka powiedziała Monice, że w Łodzi jest taki Dom Samotnej Matki. Kobieta i jej troje dzieci ruszyli tam od razu. Szli w deszczu piechotą przez całą Łódź, bo nie mieli pieniędzy na autobus. – Stanęli w drzwiach, te dzieci w przemoczonych kurteczkach, na pewno zbyt cienkich jak na zimę – wspomina s. Magdalena. – Spędzili u nas pół roku. Potem Monika uzyskała meldunek w mieszkaniu, z którego przedtem wyrzucił ich ojciec dziecka, i pojechała tam. Mam nadzieję, że do przemocy  już nie dochodzi, bo do nas nie wróciła. Dzięki meldunkowi jej pozycja w mieszkaniu jest teraz silniejsza, bo ojciec dziecka nie ma już prawa jej wyrzucić – tłumaczy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.