Nie wiedziałem, czym to się skończy

Marcin Jakimowicz

|

GN 46/2011

publikacja 17.11.2011 00:15

Wszystkie osoby, z którymi rozmawiałem, zapytane o najważniejszą cechę abp. Damiana Zimonia, bez mrugnięcia okiem odpowiedziały: ciągnie go do ludzi.

Nie wiedziałem, czym to się skończy Abp Damian Zimoń odchodzi na emeryturę roman koszowski

Jeszcze kilka lat temu można go było spotkać na wyciągach narciarskich w Szczyrku. Nie wszyscy rozpoznawali arcybiskupa w goglach. A on – jak ma to w zwyczaju – każdą chwilę wykorzystywał na rozmowę. – Kiedyś na orczyku spotkałem młodszego ode mnie człowieka – opowiada abp Zimoń. – Nie zorientował się, że jedzie ze swoim biskupem. Zacząłem mu stawiać różne pytania, a na końcu powiedziałem: „No, to się chyba znamy”... Zamurowało go. Wcześniej mnie nie rozpoznał! Był to młody ksiądz. Dziś jest jednym z proboszczów w Katowicach.

– Pracowałem wówczas w katowickiej kurii w KAI-u – wspomina Jarosław Dudała, nasz redakcyjny kolega. – Kiedyś zadzwonił do mnie arcybiskup. Bez wyraźnej przyczyny. Gdy odłożyłem słuchawkę i opowiedziałem o tym żonie, rzuciła: „A może zaprosimy go do nas na obiad?”. Arcybiskup chętnie się zgodził. Mieszkaliśmy wówczas w wysokim bloku na osiedlu Tysiąclecia w Katowicach. Arcybiskup przyjechał. Siedzieliśmy przy stole i rozmawialiśmy chyba z godzinę. Nagle nasza malutka córka Emilka podeszła do niego i zdziwiona zapytała: „Jesteś chłopcem, a nie dziewczynką, to dlaczego masz na ręku pierścień?”. A on na początku się zdziwił, a potem uśmiechnął i odparł: „Bo jestem biskupem. Mama i tata ci wytłumaczą, kto to jest biskup”. Pamiętam zdziwienie dziennikarzy Radia Katowice, gdy kiedyś do programu Anny Sekudewicz dodzwonił się abp Zimoń. Nie ukrywał swej tożsamości. Jako biskup pozostał śląskim farorzem, którego parafią jest diecezja.

Nie chodzimy na koturnach

Nie ma mowy, by przepuścił jakąkolwiek okazję do rozmowy. W czasie dni skupienia podchodzi do dziennikarzy, w szpitalach do chorych, w czasie organizowanego w ogrodach kurialnych Dnia Dziecka do maluchów. Zamieni dwa, trzy zdania. Skąd wzięła się w nim taka otwartość na drugiego? Jeden z tropów prowadzi do seminarium, w którym młody kleryk z Niedobczyc zetknął się z Karolem Wojtyłą.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.