Dumni, że się wstydzą

Przemysław Kucharczak

Wstydzę się za mój Kościół – oświadczył redaktor Jan Turnau w „Wyborczej”. Chodzi o zakaz wypowiedzi dla mediów dla ks. Adama Bonieckiego, wydany przez zgromadzenie marianów.

Dumni, że się wstydzą

Niezależnie od tego, czy ten zakaz jest słuszny czy nie, to ma obowiązywać tylko przez miesiąc. To chyba nie jest wielka krzywda dla zakonnika, który ślubował posłuszeństwo przełożonym. Jednak chodzi mi w tym komentarzu o coś innego: o głosy oburzonych katolików, jak Zbigniew Nosowski i Jan Turnau, którzy wstydzą się, że decyzja o zakazie wypowiedzi jest w ogóle możliwa w ich Kościele. A tytuł tekstu Jana Turnaua w „Gazecie Wyborczej” brzmi już całkiem jednoznacznie: „Wstydzę się za mój Kościół”.

A więc po pierwsze: nie wstydźcie się za cały Kościół, bo to nie cały Kościół wydał zakaz dla księdza Bonieckiego, tylko zgromadzenie księży marianów. A za księży marianów również nie powinniście się wstydzić, ponieważ, o ile mi wiadomo, nie jesteście panowie członkami tego zgromadzenia.

I po drugie: bardzo mnie dziwi, że redaktor Turnau, którego uważam za bardzo uczciwego, prawego człowieka, akurat teraz poczuł wstyd „za mój Kościół”, natomiast nie wyraził wstydu cztery dni wcześniej, kiedy jego gazeta na czołówce głównego wydania sugerowała, by pozywać do sądu lekarzy, którzy odmówili zabicia przez aborcję dziecka z Zespołem Downa. To przecież był jeden z dwóch najbardziej obrzydliwych tekstów w historii „Gazety Wyborczej”, porównywalny tylko z otwartym nawoływaniem do zabicia nienarodzonego dziecka 14-letniej Agaty dwa lata temu. Czy to nie było jak naplucie w twarze wszystkim rodzicom dzieci z Zespołem Downa? Jestem przekonany, że tekst obraził wielu ludzi także w samej „Gazecie Wyborczej”. Przecież krytyk Tadeusz Sobolewski z działu kultury „Wyborczej” otwarcie opowiada o swojej ogromnej miłości do własnej córki z Zespołem Downa, która zresztą intelektualnie bardzo dobrze się rozwinęła. Moja koleżanka z redakcji, Basia Gruszka-Zych, kiedyś z tą dziewczyną rozmawiała, cytowała też we wzruszającym artykule jej piękne, wywołujące metafizyczny dreszcz życzenia, które jako nastolatka pisała dla rodziców, np.: „Dla Matuli. Ani strachu, ani śmierci. Miłość jest wieczna, zawsze będziemy żyć, a nasza miłość będzie aż do śmierci i do starości. Spotkamy się w niebie i nie trzeba się bać śmierci”.

Szanuję ideę Jana Turnaua, że chrześcijanie nie powinni zamykać się na dalekie od wiary środowiska, że powinni w nie wchodzić i od środka wprowadzać do nich wartości. Jestem temu w stanie przyklasnąć. O ile oczywiście nie okaże się po 20 latach pracy w takim miejscu, że stało się na odwrót: że to środowisko nas zmieniło. Mam bowiem wrażenie, że pan redaktor zawsze jest łagodny i wyrozumiały, jeśli chodzi o wyskoki swojego środowiska, natomiast wobec Kościoła już tej samej zasady nie stosuje.

A już na pewno nie na miejscu jest wyrażanie na tych łamach wstydu za Kościół, jeśli cztery dni wcześniej nie wyraziło się publicznie wstydu za własną gazetę. I to w sprawie, która jest nieskończenie ważniejsza niż obowiązujący przez miesiąc zakaz wypowiedzi dla nawet najzacniejszego duchownego.