Huragan Melissa przeszedł przez Jamajkę z niszczycielską siłą, zmieniając krajobraz wyspy nie do poznania. Zniszczył domy, szkoły, kościoły – a mimo to w oczach ludzi wciąż widać wdzięczność i nadzieję. O tym, jak wygląda życie po kataklizmie, opowiada ks. Piotr Sierzchuła, polski misjonarz, który od kilku lat posługuje na Jamajce.
Huragan Melissa z piątą (najwyższą) kategorią uderzył w Jamajkę, powodując ogromne zniszczenia. Kataklizm śledził prawie cały świat ze względu na jego wyjątkowo niszczycielską siłę. Wiatr wiał ponad 300 km/h.
– Huragan całkowicie zmienił krajobraz. Wiele rzeczy uległo zniszczeniu. Domy murowane zostały bez dachów, a drewniane – zrównane z ziemią. Trudno poznać okolice, w których się żyło. Wszędzie ten sam widok. Zniszczone domy, ale ludzie pełni nadziei - mówi ks. Piotr Sierzchuła, który od 2022 roku przebywa na Jamajce. Tam pracuje w parafii Savanna-La-Mar. Pochodzi z archidiecezji wrocławskiej.
Jako jeden z niewielu tam białych ludzi, nie opuścił wyspy podczas kataklizmu. – Nikt z nas, misjonarzy nie pomyślał, żeby wsiąść w samolot i uciekać przed huraganem. Jesteśmy tu dla Jamajczyków i myślę, że to wiele dla nich znaczy - przyznaje kapłan.
Mieszkańcy po przejściu Melissy gromadzą się w miejscach gdzie jest internet, by choć przez chwilę porozmawiać z rodziną. A podczas samego huraganu mieszkańcy otrzymywali SMS-y z zarządzania kryzysowego, wzywające do ewakuacji w bezpieczne miejsca, najczęściej do szkół.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł