Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Wywiad Ukrainy namawia rosyjskich żołnierzy do poddania; chętnych są tysiące; jak wygląda ten proces?

16 tysięcy rosyjskich żołnierzy i mężczyzn, którzy obawiają się mobilizacji na wojnę przeciwko Ukrainie, zadeklarowało chęć poddania się ukraińskiej armii w ramach projektu "Chcę Żyć", prowadzonego przez Główny Zarząd Wywiadu (HUR) w Kijowie.

"Rosjanie doskonale rozumieją, że kontrnatarcie jest nieuniknione. Dlatego zachęcamy ich żołnierzy: poddajcie się albo zginiecie. Zginiecie w walkach z Siłami Zbrojnymi Ukrainy, albo zostaniecie zabici przez wasze własne oddziały zaporowe, które nie pozwolą wam uciec z linii ognia" - powiedział PAP rzecznik projektu Witalij Matwijenko.

Zobacz też: Inwazja Rosji na Ukrainę. Relacjonujemy na bieżąco

"Chcę żyć" został uruchomiony we wrześniu ubiegłego roku. Działa pod auspicjami Głównego Zarządu Wywiadu (HUR) Ministerstwa Obrony Ukrainy. Jego strona internetowa z instrukcjami i kontaktami dla chętnych do złożenia broni odnotowała od września 36 mln odwiedzin, w tym 32 miliony z terytorium Federacji Rosyjskiej.

"Tym, którzy zdecydują się złożyć broń i oddać się w nasze ręce gwarantujemy przestrzeganie konwencji dotyczących jeńców wojennych, wyżywienie i leczenie, a przede wszystkim ocalenie życia" - wyjaśnił.

Żołnierz rosyjski, który chce się poddać, powinien skontaktować się z projektem "Chcę żyć" za pośrednictwem chatbota w Telegramie (https://t.me/spasisebyabot). Koordynatorzy projektu zapewniają, że informacje, które tam pozostawi, przechowywane są na doskonale zabezpieczonych serwerach. Zgłaszać mogą się także ci, którzy obawiają się mobilizacji.

"Kontakt z chatbotem i wypełnienie ankiety pokazuje nam, że taka osoba nie chce walczyć przeciwko Ukrainie i będzie to brane pod uwagę, kiedy już trafi na front, podda się i zostanie bezpiecznie przerzucona na naszą stronę, a potem do obozu jenieckiego" - podkreślił.

Matwijenko zwrócił uwagę, że wielu rosyjskich poborowych i żołnierzy obawia się zgłosić do ukraińskiego projektu przypuszczając, że stoi za nim Federalna Służba Bezpieczeństwa Rosji.

"Dzwonili i pytali, czy nie jest to projekt FSB jako sposób wykrycia zdrajców. Doskonale przecież wiemy, jak odnosi się Rosja do swoich obywateli. Rosjanie straszą ukraińską niewolą, mówią o torturach, odcinaniu genitaliów i przekonują, że lepiej umrzeć niż się poddać. My odpowiadamy, że nas ich części ciała nie interesują; interesujecie nas tylko żywi" - wskazał.

Po rejestracji w systemie przychodzi czas na kontakt ze stroną ukraińską. Dochodzi do niego, gdy rosyjski żołnierz jest na froncie. "Ważne, by miał przy sobie telefon komórkowy, a najlepiej stary model, który długo utrzymuje baterię i można go rozłożyć, by lepiej ukryć przed dowódcami" - wyjaśnił Matwijenko.

"Gdy wojskowy rosyjski jest już na froncie i ocenia, że może oddzielić się od swojego oddziału i uciec, kontaktuje się z naszymi operatorami. Ci zawiadamiają naszą grupą specjalną, zapewniającą bezpieczną ewakuację. Ta grupa opracowuje szczegóły operacji, wskazuje punkt przejęcia i wyjaśnia, jak zachowywać się w momencie spotkania" - powiedział.

Przestrzeganie procedur przy poddawaniu się armii Ukrainy jest bardzo ważne ze względu na bezpieczeństwo poddającego się Rosjanina, jak i grupy ewakuacyjnej. Bywały przypadki, że Rosjanie zgłaszali Ukraińcom, że chcą oddać się w ich ręce, a okazywało się, że była to zasadzka.

"Żołnierz, który poddaje się z bronią, powinien wyjąć z niej magazynek, umieścić broń na lewym ramieniu i skierować lufę w dół. Ma być bez hełmu i kamizelki kuloodpornej, czyli pokazywać całym swoim wyglądem, że nie jest w ekwipunku bojowym. Może też wypowiedzieć hasło +Chcę żyć+ jako dowód tego, że uczestniczy w projekcie. Powinien uklęknąć, po czym podchodzą do niego nasi ludzie, którzy wywożą go w bezpieczne miejsce, a potem odsyłają do obozu dla jeńców" - wyjaśnił rzecznik "Chcę żyć".

Podobna procedura obowiązuje przy poddawaniu się grup żołnierzy przeciwnika. Matwijenko wskazał, że zdarzało się, że poddawały się całe oddziały wraz ze sprzętem, który miały na wyposażeniu.

"Przy grupach różnica polega tylko na tym, że pierwszy ma wyjść do nas dowódca, oficer albo najstarszy rangą. Jeśli poddają się ze sprzętem, to musimy widzieć oznaki, że nie jest on gotowy do walki. Czołg, na przykład, powinien mieć opuszczoną i odwróconą do tyłu lufę. Za czołg czy transporter opancerzony można dostać nagrodę pieniężną, ale to nie my ją wypłacamy. Robią to prywatni sponsorzy" - ujawnił.

Do projektu "Chcę żyć" zgłaszają się nie tylko Rosjanie. Kontaktują się z nim także obywatele Białorusi, którzy boją się wciągnięcia ich kraju w wojnę z Ukrainą. "Białorusini zgłaszają się w obawie, że zostaną zmobilizowani. Jest to przeważnie młodzież, która boi się, że u nich też może się zacząć" - powiedział Matwijenko.

Po przejściu na stronę ukraińską rosyjscy żołnierze przenoszeni są do obozu jenieckiego. Ich dalszy los zależy od ich własnego wyboru. Mogą zapisać się na listy jeńców, przeznaczonych do wymiany, czyli wrócić do swego kraju, mogą też pozostać na Ukrainie; w tym przypadku czas do końca wojny spędzą w obozie.

"Mogą także ubiegać się o azyl w państwach europejskich, takich jak Niemcy czy Holandia, które dają im taką możliwość. Warunkiem podstawowym jest jednak udowodnienie, że podczas pobytu na froncie nie popełnili zbrodni wojennych" - podkreślił rzecznik. "Ale większość z nich chce wracać do Rosji, co dla nas jest zupełnie niezrozumiałe" - dodał.

W obozie jenieckim rosyjscy żołnierze mają możliwość kontaktu z przedstawicielami organizacji międzynarodowych, w tym Czerwonego Krzyża. Umożliwia im się konsultacje prawne i pozwala na otrzymywanie paczek żywnościowych.

"Gwarantujemy im przestrzeganie wszystkich zapisów Konwencji Genewskiej, które dotyczą jeńców wojennych. Otrzymują posiłki trzy razy dziennie, mogą dzwonić do bliskich i pisać listy. Mają bibliotekę, cerkiew i boisko. Mają zapewnioną opiekę medyczną wraz ze stomatologiczną. W obozie dla jeńców, w którym sam byłem, widziałem, że warunki są komfortowe" - podkreślił.

Rozmówca PAP przypomniał, w jak bardzo złym stanie wracają ukraińscy jeńcy, więzieni w Rosji. "A ci tutaj (rosyjscy jeńcy na Ukrainie) nawet przybierają na wadze! Kiedy patrzymy na naszych żołnierzy, którzy powracają z Rosji wycieńczeni i wychudzeni, a z drugiej strony na Rosjan, którzy znajdują się u nas, to różnica jest kardynalna" - stwierdził.

Pytany, czy rosyjscy żołnierze w ukraińskiej niewoli wiedzą o zbrodniach popełnianych przez ich państwo na Ukrainie Matwijenko odpowiedział, że ci, którzy się poddają, przeważnie mają tego świadomość.

"Poddają się głównie świadomi ludzie, którzy wiedzą, co się dzieje. Większość Rosjan jest jednak maksymalnie zastraszona, oni nie mają tego genu wolności, co my. Na naszą infolinię dzwonią czasem Rosjanie, którzy proszą o przebaczenie. Proszą o życie. Oni po prostu chcą żyć" - powiedział PAP rzecznik projektu "Chcę żyć" Witalij Matwijenko.

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama