Nowy numer 13/2024 Archiwum

Ongwen skazany przez MTK za zbrodnie wojenne

Ta sprawa budziła kontrowersje od początku. Dominic Ongwen, jeden z liderów Bożej Armii Oporu (LRA), rebelii prowadzonej przez Josepha Kony'ego na północy Ugandy w latach 1986-2007, został skazany przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze za zbrodnie wojenne.

Postawiono mu 70 zarzutów, skazano za 61. Zarzuty dotyczą m.in. ataków na obozy dla przesiedleńców wewnętrznych w Ugandzie w latach 2002 - 2005. Obejmują zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciwko ludzkości, tortury, niewolnictwo seksualne i grabieże. Te najważniejsze dowody dotyczą ataków na ludność cywilną, w obozach: Pajule (październik 2003), Odek (kwiecień 2004), Lukodi (maj 2004), Abok (czerwiec 2004). Ale Ongwen stał też za późniejszymi zbrodniami, jak w jak listopadzie 2006, kiedy wiosce Pajang niedaleko Mucwini oddziały LRA, przyszły o świcie, wyrzynając kilkadziesiąt kobiet, niemowląt i starszyznę, w odwecie za ucieczkę chłopaka porwanego dwa lata wcześniej. Również w grudniu 2009, tylko w czasie Bożego Narodzenia rebelianci LRA ostrzelali z moździerzy kongijskie miejscowości Faradje, Duru, Gurba, Dungu i Doruma, a w tej ostatniej dopuścili się masakry cywilnej ludności w kościele zebranej na modlitwie w koścele. Dowodził Dominic Ongwen.

Wyrok Ongwena ma zostać wydany w późniejszym terminie. Grozi mu dożywocie.

Sprawa Ongwena wzbudzała od początku kontrowersje, tak na wokandzie sądowej jak i na północy Ugandy, gdzie ludzie pamiętają żywo wydarzenia związane z Bożą Armia Oporu. Ongwen, który jest odpowiedzialny za masakry dokonywane na ludności cywilnej, sam bowiem został uprowadzony przez rebeliantów jako 10 letnie dziecko.

Tą linię obrała obrona, jak i on sam, argumentując, że został uprowadzony przez LRA i zmuszony do bycia dzieckiem-żołnierzem, zanim po latach został jednym z czołowych  dowódców LRA. Jednak przewodniczący sądu Bertram Schmitt wskazał, że wina Ongwena "została ustalona ponad wszelką wątpliwość". Zarazem „izba nie znalazła dowodów na poparcie twierdzenia obrony, że Dominic Ongwen cierpiał na jakąkolwiek chorobę lub zaburzenie psychiczne w okresie, którego dotyczą zarzuty, lub że popełnił te zbrodnie pod przymusem”.

W czasie zbierania materiałów do książki "Krew Aczoli" wydanej w 2017 r. spotkałem się w Ugandzie z wieloma osobami, w tym z byłymi rebeliantami, z których każda miała coś do powiedzenia na temat przypadku Ongwena. Bo sprawa Ongwena wzbudza w Ugandzie wiele emocji. Wielokrotnie słyszałem głosy zarówno domagające się osądzenia Ongwena przez MTK, jak i te, iż w przypadku wyznania przez niego winy i przewidzianym przez lokalne prawo zadośćuczynieniu rytuale mato oput, należy mu przebaczyć, odwołując się do tradycyjnych norm, regulujących stosunki pomiędzy zabójcą i rodzinami ofiar.    

Nie jest pewne, czy Ongwen o taką możliwość prosił, co w przeciwieństwie do niego uczynili niektórzy inni z dowódców. Ongwen nie skorzystał też dobrowolnie z amnestii oferowanej od 2000 roku przez rząd dla wszystkich, którzy porzucą walkę w buszu, lecz został pojmany, w styczniu 2015, gdy dowodził niedobitkami LRA na terenie RŚA.  

Nie ma wątpliwości, że Ongwen stoi za serią zbrodni, z których część przedstawiono mu w postępowaniu karnym przed MTK.

Kim zatem jest Dominic Ongwen?

Urodził się jako czwarte spośród ośmioro dzieci pary nauczycieli Alexy Acayo i Ronalda Owiya w Awach Paibona Bolipii (dystrykt Gulu), latem 1980 (inne źródła podają, że w 1975). Rodzice nazwali go Dominic Savio, na cześć młodego świętego.z włoskiego miasteczka Chieri. W czasach rebelii, obawiając się rebeliantów Josepha Kony'ego, "przechrzcili" syna na Ongwen, co znaczy, "urodzony w czasie białej mrówki" . Zmiana imienia miała zabezpieczyć rodzinę przed zemstą LRA, na wypadek porwania dziecka.

Gdy miał dziesięć lat rodzice przenieśli go do szkoły Abili Primary School w Koro. Dwoje jego z rodzeństwa, młodsza siostra Lucy Akello i starszy brat Norbert Kilama, określali brata jako wstydliwego. Dominik lubił wyrabiać rękodzieła, korale, branzolety i sprzedawać na aby opłacić swoje czesne. To w tym czasie, wracając pewnego dnia do domu, mały i wątły chłopak został porwany przez LRA - prawdopodobnie, przez tak sam uprowadzonych wcześniej, zbrutalizowanych chłopców jak on. Miał wtedy 10 lat. Pamiętał, aby zamiast prawdziwego imienia podać swoje przybrane, gdyż rebelianci, zapamiętywali nazwy klanów i wiosek porwanych i atakowali, gdy uprowadzone dzieci wracały do swoich wiosek.

10 letni Dominic dostał się pod komendę Vincenta Otti, wówczas jeszcze młodego dowódcy LRA. Przyprowadzony do ukrytej w buszu bazy rebeliantów, chłopak został, tak jak inni, poddany rytuałom przejścia. Ciała smarowano olejem shea, aby – jak przekonywano porwanych chłopców – jako wojownicy Aczoli byli oczyszczeni z grzechów przeszłości. Przez kolejne lata formacji militarnej, dzieciom prano mózgi, wmawiając, że Joseph Kony posiada duchową moc. To w imię jego misji byli uczeni wyrzeczenia się poprzedniego życia, aby stać się wybrańcami walczącymi o prawa Aczoli.

Podobnie jak Domnic Ongwen, zostali też uprowadzni, późniejsi wysokiej rangi dowódcy, Charles Tabuley i Livingstone Opiro, powtarzający jak mantrę, że LRA walczy o demokrację i prawa człowieka dla opresjonowanych przez rząd ludzi na północy. Ten ostatni, starszy od Ongwena, został porwany jako pielęgniarz ze szpitala w Anaka. W buszu uczyniono go szefem zaplecza medycznego rebelii            

Fałszywe imię Dominica, stało się wkrótce jego imieniem bojowym. Inne porwane z nim dzieci, walczące w oddziałach, zarówno chłopcy  i dziewczęta potwierdzały, jego zaciętość w walce, licznie dokonywane napady, porwania, pozyskiwanie broni.

Więcej o Ongwenie i wojnie na północy Ugandy zawarłem w książce-reportażu "Krew Aczoli. Dziesięć lat po zapomnianej wojnie na północy Ugandy" (Bernardinum, 2017)

Nakaz pojmania Ongewna i czterech pozostałych dowódców w tym Josepha Kony'ego został wydany przez MTK w 2005 roku. Z tej piątki żyje tylko Ongwen i prawdopodobnie Joseph Kony, którego miejsca przebywania jest do dziś nieznane. Pozostali: Okot Odhiambo, Vincent Otti i Rashka Lukwiya nie żyją.

Ongwen został pojmany w 2015 roku w Republice Środkowoafrykańskiej, przez oddziały Seleka i oddany siłom amerykańskim.

6 grudnia 2016 został otwarty proces przeciw niemu. W styczniu 2017 prokuratura zaprezentowała obciążające go dowody, zwracając uwagę, że "osądzenie Dominika Ongwena dotyczy nie tylko tysięcy ofiar z północy Ugandy, ale ma znaczenie dla całej ludzkości z powodu niewysłowionych zbrodni jakie zostały popełnione (...) Sędziowie muszą nie mieć wątpliwości, że jest on odpowiedzialny za zbrodnie, które popełnił".

Reprezentująca ofiary Paolina Massidda, wskazywała, że mówi w imieniu 4150 ofiar, ludzi, którzy "cierpieli w różnoraki sposób ze strony oskarżonego, najczęściej wskutek ataków, tortur, nieludzkiego traktowania i zniewolenia. Rolą prawnego reprezentanta w MTK jest być głosem ofiar".

« 1 »

Krzysztof Błażyca

Z redakcją „Gościa" związany od roku 2006 r. Religioznawca, członek Polskiego Towarzystwa Afrykanistycznego. Autor książek „Tego drzewa nie zetniesz. Historie z czarami w tle" (zbiór reportaży z Tanzanii, Kenii, Zambii, Nigerii i Ugandy) oraz reportażu „Krew Aczoli. Dziesięć lat po zapomnianej wojnie na północy Ugandy", za który otrzymał Grand Prix Mediatravel 2017 w kategorii książka podróżnicza roku oraz Nagrodę Polskiego Towarzystwa Afrykanistycznego za najlepszą książkę roku 2017 o tematyce afrykanistycznej w kategorii publikacji popularno-naukowej. Autor wystaw fotograficznych ukazujących życie codzienne w krajach Afryki. Publikacje w „Misyjnych drogach", „Poznaj Świat", „Catholic Mirror" (Kenia), „Magazynie Familia", „Warto", „W drodze", „Almanachu Prowincjonalnym", „Tygodniku Powszechnym". Związany z organizacjami pomocowymi w Ugandzie i Kenii. Motto: „Pokochajcie Afrykę!" (kard Charles Lavigerie).

Kontakt:
krzysztof.blazyca@gosc.pl
Więcej artykułów Krzysztofa Błażycy