Nowy numer 17/2024 Archiwum

Człowiek potrafi wszystko ubóstwić – począwszy od siebie samego

Jeśli na łonie podstawowej tkanki, jaką stanowi rodzina, w miejsce „ty” pojawia się „ja”, to mówienie o kategorii służby młodemu kandydatowi do kapłaństwa będzie co najmniej egzotyczne.

Owszem, możemy mówić o różnych mniej lub bardziej atrakcyjnych metodach i formach głoszenia Ewangelii: „Kolędy szeleszczące złotko” – pionizuje nas poeta. Kiedy jednak coś, co jest środkiem, staje się celem, ośmieszamy Kościół, czyniąc zeń odpustowy stragan. Na dodatek taka konstelacja nie przetrwa próby czasu. Jeśli spojrzeć na historię duchowości, to łatwo zauważyć, że trwałe miejsce na jej kartach zajmują święci, których więź z Bogiem można scharakteryzować jako głęboką, mistyczną konsekwencję postawy ofiary.

Współrzędne źródła

W tym świetle również inaczej możemy spojrzeć na kwestię celibatu – nie jak na stratę, lecz oddanie: „W Bogu nie ma straty, jest tylko oddanie. Chrystus, umierając na krzyżu, nie stracił życia, lecz je ofiarował – oddał. Chrystus jest «Barankiem jakby zabitym» (por. Ap 5,6) – oddał życie i w pełni je posiada. Ukrycie swego życia w Nieutracalnym może zaowocować przemianą naszych strat w oddanie” (K. Grzywocz, "Jak przeżyć stratę?").

Realizuje się obietnica Jezusa, że kto ofiaruje, do tego dar-ofiara wróci ze zdwojoną siłą, Bóg pomnoży jego dar: „Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym” (Mk 10,29). W tym kontekście – wskazuje ks. Grzywocz – celibat okazuje się rzeczywistością niezwykle płodną, czego dowodem są setki wychowanków świętych wychowawców (zob. św. Franciszek z Asyżu, św. Jan Bosko, św. Urszula Ledóchowska, św. Rafał Kalinowski, bł. Edmund Bojanowski). Taki celibat będzie obfitym źródłem życia w przeciwieństwie do panoszącej się obecnie narracji, która jest pełna seksualności (np. telewizyjne reklamy), ale ma niewiele wspólnego z płodnością. Jest to rzeczywistość bezpłodna, ale za to obfitująca w egoizm. Niedopuszczalną redukcją będzie tu zatem ograniczenie ojcostwa lub macierzyństwa jedynie do seksualności, aktu prokreacji – nie bez przyczyny w naszej duchowości posługujemy się tytułami „ojciec”, „matka” w stosunku do osób konsekrowanych, wyświęconych. Celibatariusz może być – w najgłębszym tego słowa znaczeniu – ojcem lub matką; w tym kontekście skłaniam również głowę przed Januszem Korczakiem czy Ireną Sendlerową, którzy w ludzkim piekle ukazali rodzicielstwo (świadomie używam tego terminu) najwyższej próby, bez wahania poświęcając-ofiarując największą cenę.

Warto może zatem nie tyle od razu zabierać się za zniesienie celibatu, co spróbować pogłębić jego rozumienie, czyli że… źródło miłości nie jest we mnie, lecz w Bogu. Żeby było jasne – tak samo jest w małżeństwie – to nie więź małżonków jest źródłem ich szczęścia i miłości, to nie małżonkowie są jej autorami, ale beneficjentami, ich więź bowiem czerpie z Boga (por. K. Grzywocz, Łamanie hostii boli). Taki profil jest ważny co najmniej z trzech powodów. Po pierwsze – pomoże, uchroni nas przed rozczarowaniem drugą osobą. Kiedy zbyt wiele oczekujemy od siebie samego – lub jak mówił opolski kapłan: „czarujemy” się drugim – bardzo szybko i boleśnie możemy się „roz-czarować”. Po drugie, taka optyka chroni również przed inną iluzją, jaką jest idealizacja małżeństwa czy kapłaństwa. A od idealizmu tylko jeden krok do klerykalizmu, na dodatek, stojącego w opozycji do realizmu. Po trzecie, wyżej zakreślone rozumienie celibatu w gruncie rzeczy jest pytaniem o stan naszej wiary. Czy ja naprawdę wierzę? Jaką mam więź z Bogiem? Czy wierzę Jego słowu, Jego obietnicom? Czy w ogóle mogę mówić o osobowej relacji czy też o zbiorze jakichś rytuałów, określonych zachowań, których spełnianie ma mi coś zapewnić – na zasadzie: wrzuć monetę i wybierz batonik? Czy mogę mówić o Nim w kategorii mojego Pana, Zbawiciela, Przyjaciela? Czy za św. Tomaszem mogę powtórzyć „Pan mój i Bóg mój!” (J 20,28)? Podsumujmy zatem: celibat jest dla wierzących i zdolnych do ofiary, w innym razie to istne szaleństwo!

Smutek błogosławiony

Nadzieja pozostaje w tęsknocie, że te wszystkie rzeczy, wpływy, znajomości, gromadzone dobra i doświadczane przyjemności nie są w stanie zaspokoić naszych najgłębszych pragnień (por. Benedykt XVI, Verbum Domini, 10). Jeśli nie zagłuszymy tego smutku, wówczas będzie on dla nas błogosławiony, czyli… szczęśliwy i da nadzieję na prawdziwą radość (por. Mt 5,4).


Autor jest teologiem, redaktorem strony poświęconej ks. Krzysztofowi Grzywoczowi

« 1 2 »

Zapisane na później

Pobieranie listy