Nowy numer 13/2024 Archiwum

Wiara, czyny, wspólnota

Czy jednak współczesne synody naprawdę służą odnajdywaniu wspólnej drogi? W jakiejś mierze tak. Mimo to życie Kościoła zamiera, przynajmniej w Europie. W Polsce także.

Ostatnio w wielu miejscach internetu można znaleźć refleksje albo i gotowe recepty na naprawę i ożywienie Kościoła - przynajmniej w Polsce, jeśli nie na świecie. Bardziej lub mniej trafione, co zależy od wizji, czym Kościół jest albo czym powinien być. A tu rozmaitość jest spora. Jak to ktoś powiedział - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Inaczej widzi Kościół biskup, inaczej proboszcz, inaczej wikary, inaczej zakonnik, a zakonnica jeszcze inaczej. A świeccy? O, tu już mnogość jest niewyobrażalna. No bo każdy sobie wyobraża na swój sposób. Po prostu tak jest. Tych wyobrażeń (a dotyczy to nie tylko Kościoła) zunifikować nie sposób.

Dobrze by było jednak skonstruować jakąś jedną, w miarę uniwersalną płaszczyznę. Co by musiało się w niej znaleźć? Najpierw oczywista oczywistość: ludzie i ich wiara. Wiara ludzi streszczająca się w... I już tu możemy mieć problem. Bo można ująć wiarę w "sześć głównych prawd wiary" albo - pomijam pośrednie formuły - także w szeroko rozbudowanym "Credo" soboru trydenckiego. I jedno, i drugie jest ważne, aktualne i wciąż obowiązujące. Ze znajomością owych formuł jest bardzo niejednakowo. "Sześć głównych prawd wiary" powinno być znane na poziomie, powiedzmy, klasy IV szkoły podstawowej. Jeśli programy to zgubiły - trzeba zmienić programy.

Należałoby wyznaczyć jakiś próg znajomości formuły wyznania zwanego apostolskim, później także nicejsko-konstantynopolitańskiego (tekst znany powszechnie z niedzielnych Mszy św.). Znajomość to nie tylko osłuchanie i opanowanie formuły. To rozumienie w zakresie co najmniej podstawowym poszczególnych tez w owych tekstach zawartych.

I tu znów mamy problem. Znaczna część ludzi przyznających się do przynależności do Kościoła ma bardzo duże braki katechizmowe. Czyżby katecheza nie funkcjonowała od dziesięcioleci? A może katecheza już dawno temu stała się tylko "religią"? I nie programy dydaktyczne, a tylko tworzenie takich czy innych "religijnych klimatów" pozostało? Gdy przed laty przygotowywałem się do sprawnościowego biegu, który miał zdecydować o przyznaniu mi harcerskiego krzyża, wkuwałem całą i wcale bogatą jego symbolikę. Ów krzyż mam do dzisiaj...

A zatem wiara - ale poziom znajomości formuł jest tylko początkiem. Bo wiara musi się stać czynem we wspólnocie. Jeśli braknie czynów, nie zrodzi się wspólnota. Jeśli nie ma wspólnoty, nie spełnią się czyny. Jedno jakby wykluczało drugie. Jest jednak to "coś", co nazywamy łaską Bożą. Bo Kościół nie jest tylko tworem socjologicznym. Jest darem Boga. A więc ta wspomniana współzależność nie jest logiczną pętlą i jest możliwa do zrealizowania. Tyle że trzeba się na ten dar otworzyć.

Można by analizować kolejne elementy konstytutywne Kościoła. Chociażby ten: ludzie i organizacja. Zakrawa to na temat socjologiczny. Ale to nie tak. Istotnym czynnikiem organizacji Kościoła są nie prawidła przyrodzone, a te z wiary wyrastające. I oba zakresy od wieków jakoś na siebie zachodzą, mało tego - mieszają się zarówno dla wiary, jak i dla organizacji. Temat rzeka, na felieton zbyt obszerny.

Na koniec wrócę do tezy początkowej: inaczej widzi Kościół biskup, inaczej proboszcz, inaczej wikary, inaczej zakonnik, a zakonnica jeszcze inaczej. No i ci, których najwięcej - świeccy. Jak te wszystkie spojrzenia na tyle scalić, by uczynić z ich wielości nie przeszkodę, a bogactwo rozumienia Kościoła? Znaleźć wspólną drogę. O, właśnie, "wspólna droga" to po grecku synodos. Takie właśnie słowo i pojęcie zadomowiło się w Kościele od wieków. Czy jednak współczesne synody (różnego szczebla) naprawdę służą odnajdywaniu wspólnej drogi? W jakiejś mierze tak. Mimo to życie Kościoła zamiera, przynajmniej w Europie. W Polsce także. Wciąż jest jednak do czego wracać i wciąż przestrzeń wiary oraz obecności Jezusa wśród nas jest otwarta.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy