Nowy numer 13/2024 Archiwum

Krzyż jest po to, by było w życiu lepiej

Peregrynacja krucyfiksu św. Jana Pawła II u Brata Alberta.

Św. Jan Paweł II przed laty otrzymał drewniany krzyż od artysty, mieszkańca Podkarpacia. Trzymał go w rękach podczas swojej ostatniej Drogi Krzyżowej w Wielki Piątek 25 marca 2005 r.

Nabożeństwo w rzymskim Koloseum odprawił wtedy ówczesny kard. Joseph Ratzinger. Papież nie mógł już w nim uczestniczyć osobiście, jednak łączył się z wiernymi za pośrednictwem telewizji. Przylegając do krzyża, wypowiedział słowa: „I ja także ofiaruję moje cierpienia, aby dopełnił się Boży plan”. Tydzień później, w wigilię niedzieli Miłosierdzia Bożego, odszedł do domu Ojca.

Krzyż należący do św. Jana Pawła II od miesiąca peregrynuje w placówkach Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta dla uczczenia 35 lat działalności tej organizacji. Przez dwa dni przebywa w Bojkowie, dzielnicy Gliwic, dokąd przyjechał z diecezji opolskiej. Rano powitali go mieszkańcy schroniska dla bezdomnych mężczyzn.

Wraz z nimi modlił się ks. Bogdan Cofalik MSF, misjonarz od wielu lat pracujący w Papui-Nowej Gwinei.

– Zazwyczaj krzyż kojarzy nam się z jakimś nieszczęściem. Myślimy sobie: „Po co ten krzyż, znowu trzeba go nieść...”. Niektórzy nie potrafią zrozumieć krzyża, często chcą go odrzucić. Dlatego większość modlitw kierowanych do Boga jest właśnie o to, by jak najmniej był on zaznaczony w naszym życiu. Ale Jezus daje nam krzyż właśnie po to, żebyśmy zrozumieli, po co on jest – mówił kapłan.

– Jezus wcale nie musiał przyjmować krzyża. Mogło to być wyreżyserowanie na górce innego spektakularnego scenariusza, by inaczej pokazać, jak powinno wyglądać zbawienie. Jednak wybiera krzyż, by odkupić nas przez cierpienie i śmierć. Dlatego każdy, kto żyje w różnych środowiskach, ma swój krzyż. Czasem tego nie widać, bo zacieramy go, udając zawsze silnych i radosnych. Ale krzyż Jezusa był po to, żebyśmy mieli w życiu lepiej – zauważył misjonarz. Zachęcał, by zastanowić się, dlaczego nosi się akurat taki, a nie inny krzyż.

Krzyż jest po to, by było w życiu lepiej   Droga Krzyżowa w ogrodzie schroniska dla bezdomnych mężczyzn w Bojkowie Szymon Zmarlicki /Foto Gość – Dlaczego akurat cierpienie, ból? Nasz Zbawiciel pokazał nam, że po krzyżu jest zmartwychwstanie. Do niego przybijamy nasze cierpienie i przyjdzie taki czas, kiedy z dystansu spojrzymy i zauważymy, że to było potrzebne, na coś się przydało. Każdy krzyż ma sens, tylko trzeba go odczytać – tłumaczył ks. Cofalik.

Mieszkańcy schroniska wraz z przedstawicielami Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta wzięli udział w Drodze Krzyżowej przy stacjach w ogrodzie obok domu. Później krzyż odwiedził inne placówki, by pod wieczór zatrzymać się w kościele pw. Narodzenia NMP w Bojkowie, gdzie towarzyszył wiernym podczas Nowenny do Matki Bożej Nieustającej Pomocy i Eucharystii.

Kolejnego dnia o 8.00 zostanie tam odprawiona Msza szkolna, a następnie krzyż wyruszy do koła w Rybniku. Do naszej diecezji krzyż powróci za tydzień, 28 i 29 września będzie w Zabrzu, a 29 i 30 września – w Bytomiu.

Peregrynacja rozpoczęła się 20 sierpnia we Wrocławiu. Zakończy ją Eucharystia 28 grudnia, w 100. rocznicę pogrzebu św. Brata Alberta w kościele Bożego Ciała w Krakowie. Peregrynacja krzyża św. Jana Pawła II i jego adoracja w kołach towarzystwa poprzedza rozpoczęcie Roku św. Brata Alberta.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy