Nowy numer 17/2024 Archiwum

Przez wiele lat byłam martwa

Tak, to dzieję się naprawdę. Egzorcyzmy się nie skończyły. Ksiądz wciąż stoi nade mną i modli się. I te osoby, które modliły się z księdzem, też tam ciągle są i wciąż nieustannie modlą się.

Na kolana!

Takie okropne szarpanie z tyłu głowy. Jakby ktoś wgryzał się zębami w tył mojej głowy. Do tego robi się bardzo zimno. I ta obecność. Przytłaczająca, ciężka obecność kogoś, kto mnie nienawidzi. Co robisz, kiedy stajesz wobec muru i dalej ani rusz? Dalej już nic nie da się zrobić. Przede mną mur, a za mną on. Stoi za mną i dyszy. Dyszy, szczeka i syczy, szura. Oni tam są razem. Wszyscy razem. Kiedy udaje się jednego zniszczyć, pojawia się w to miejsce kilku następnych.

I człowiek sam. Zupełnie sam. I dobrze ci tak. Pamiętaj, że nie byłaś wtedy aniołem. Pamiętaj, że on nie przypiął się bez powodu. Pamiętaj, że sama go chciałaś. Pamiętaj o tym! NIE ZAPOMINAJ PRZYPADKIEM! Wtedy też, kiedy to się stało, to też Twoja wina! To też ty tego chciałaś!  A teraz na kolana!

Patrz na mnie

Msza św. z modlitwą o uwolnienie i uzdrowienie. Egzorcysta. Tym razem nie było baniaków z wodą, wielkich pakunków pełnych świętych obrazków, różańców, medalików. Bez święcenia dewocjonaliów. Może i lepiej, bo one mnie najbardziej rozbawiają. Tym razem nie było nic, co mogło mnie rozbawić. Było bardzo poważnie i smutno, bo zamiast śpiewów i modlitw słyszałam znowu ten wrzask. Grupa prorocza nie wyprorokowała twojego uzdrowienia (ha! ha! ha!). Mówili o kobiecie, którą boli kolano i innej, która ma problem z nerkami, o chłopaku, który się boi matury, o dziewczynie, która zgrzeszyła nieczystością i martwi się... ale o nikim takim jak Ty, szmato! Kiedy ksiądz zbliżył się z najświętszym Sakramentem poczułam się jak pies, który zaraz zacznie szczekać, albo wilkołak, który za chwilę rozpocznie swoją transformację z człowieka w dzikie zwierzę. Słyszałam jeszcze inny głos: Patrz się na mnie, patrz się na mnie, nie spuszczaj ze mnie wzroku, patrz się na mnie odważnie i pewnie, nie spuszczaj ze mnie wzroku i nie bój się niczego. Jednak gdy tak patrzyłam na Najświętszy Sakrament, słyszałam też z drugiej strony: No zobacz dziwko teraz, jak się kompromitujesz i co wyprawiasz?!?!?! Kiedy szedł z drugiej strony, gwałtownie coś pchnęło moje ciało, żebym przesunęła się dalej, żeby tylko nie za blisko, żeby tylko nie za blisko tej monstrancji, ty szmato

Jezu Ufam Tobie, Jezu Ocal mnie

Maryja

A może to wszystko to tylko jakieś złudzenie, dziwny rodzaj nadwrażliwości sensorycznej? Albo chęć skupienia na sobie uwagi? Chęć skupienia na sobie uwagi innych? Uwagi innych? I co mi po tym? Czasem ktoś w kościele przygląda mi się uważnie, jakby coś zauważył ... i co z tego wynika? Pójdzie dalej i zapomni. Najbardziej boję się, że moje dziwne zachowanie zauważy ktoś ze znajomych. Potem, pełen przejęcia będzie się zastanawiał co mi jest.

I ten obraz. Trudno było przed nim trwać. Jakaś siła wykręcała moją głowę dookoła, tak że miałam wrażenie, że twarz znajduje się z tyłu głowy. Do tego napięcie mięśni szyi i twarzy. Dziwne grymasy na niej. Pani siedząca obok odsunęła się trochę i z niepokojem spoglądała, co się ze mną dzieje. Tak trwał różaniec pod obrazem Matki Boskiej Jasnogórskiej. Bardzo trudny różaniec, ale wiedziałam, że On jest blisko. Kiedy wyszłam z kościoła poczucie bezpieczeństwa odeszło i zostałam sama. Sama i przerażona tym, co działo się w kościele. Pod kościołem dziesiątki dziwnych ludzi uwijało się przed straganami, na których można było kupić obrazki z wizerunkiem papieża i Matki Boskiej. Poraziły mnie sztuczne światła w ciemności i miałam tylko jedną myśl - żeby stamtąd uciec. Ten obraz Matki Boskiej Jasnogórskiej... już mi się wydawało, że przełamałam lęk przed Nią, już było blisko bliziutko, ale nagle wszystko z powrotem uciekło. Wybiegłam z kościoła z jedną przerażającą myślą: WIĘCEJ TAM NIE WRÓCĘ!

Oczyść mnie hizopem a stanę się czysty

Jednak wrócił. Może dlatego, że nie uwierzyłam w CUD. Ale to nie było tak. Uwierzyłam w  CUD i to jest właśnie taki CUD, że to wszystko się dzieje. Mimo wykręcania, szturchania, kopania, parskania... wiem, że jestem bezpieczna. Ktoś kiedyś powiedział: "Wróć tam, gdzie było ci dobrze". A więc wracam. Wracam codziennie. Wracam na Eucharystię. Bo to ona wprowadza w ruch wszystko, jest Iskrą, bez której jestem martwa. Zbyt dobrze wiem, co to znaczy być martwym. Codziennie w czasie Eucharystii tworzy się Nowe Życie, dzięki któremu mogę dalej oddychać, patrzeć, dotykać.

Przez wiele lat byłam martwa. Chodziłam po ulicach i widziałam tylko pustkę. Pustkę, samotność, żal za tym co było, po tym czego nie będzie. Wszechogarniająca rozpacz. Zdarzyło mi się kilka razy w czasie egzorcyzmów podobne odczucie. Siedziałam tam na krześle z pasami... wokół mnie modlące się osoby i ksiądz, i wydawało mi się, że wróciłam z powrotem na te puste ulice, ciemne, z wygaszonymi latarniami, podejrzanymi odgłosami. Puste, smutne i żałosne. I cały czas, kiedy trwała ta modlitwa, chodziłam po tych dziwnych ulicach nieznanych, a przecież dobrze znanych sprzed lat. Ta modlitwa wtedy przypomniała mi moje szalone wędrówki po świecie, moje desperackie poszukiwania czegoś, co kiedyś miałam, ale zgubiłam. Zgubiłam, oddałam zapomniałam. Ten przygniatający żal, który ogarnął mnie w czasie tej modlitwy - co to za żal? To tak, jakbyśmy za chwilę wszyscy mieli zginąć i iść do piekła. Takie było moje życie wcześniej. Trzeba było tej modlitwy, żeby to zobaczyć.

Ale teraz już jest inaczej. Już jest inaczej. - Oczyść mnie hizopem a stanę się czysty - powiedział ksiądz i sięgnął po krucyfiks. Pamiętam ten moment bardzo wyraźnie, tak jakby on wciąż trwał. Jakby ksiądz wciąż stał nade mną z krucyfiksem i powtarzał "oczyść mnie hizopem a stanę się czysty". Tak, to dzieję się naprawdę. Egzorcyzmy się nie skończyły. Czym jest ten czas, w którym ksiądz wciąż stoi nade mną i modli się, choć jest w zupełnie innym miejscu? I te osoby, które modliły się z księdzem, też tam ciągle są i wciąż nieustannie modlą się.

„Oczyść mnie hizopem a stanę się czysty” - teraz wiem, że to możliwe, że „nad śnieg wybieleję”.  Modlitwy trwają nieustannie, ale wiem, że nie jestem już w niewoli. Choć czasem tracę kontrolę nad moim ciałem w kościele, to decyzję już podjęłam, powiedziałam TAK i powtórzę przy każdej stosownej okazji pełną już piersią. Pewnie, bez najmniejszego cienia wątpliwości: Jezu, jesteś moim Panem, Zbawicielem, Bratem i Przyjacielem teraz i na wieki.

« 2 3 4 5 6 »

Zapisane na później

Pobieranie listy