Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Miłosierna mama dwóch Wojtków

Tyle szczęścia, ile krakowianka Anna Paruch potrafi dać dwóm niepełnosprawnym chłopcom, nikt jeszcze na świecie nie widział!

W między czasie były kolejne obozy. Podczas jednego z nich grupa z Łanowej w domu należącym do wydawnictwa "Znak" poznała pewnego księdza, który na "dzień dobry" zobaczył w niepełnosprawnych chłopcach samego Boga. Ksiądz pozwalał wszystkim korzystać z kaplicy, kiedy tylko dusza tego zapragnęła, a chłopcy znowu byli wniebowzięci. Dosłownie! Czasem nawet pukali do tabernakulum i próbowali do niego zaglądać. Bo że jest w nim Jezus, wątpliwości nie mieli. Pytali Go więc po cichutku, czy ma dla nich cukierka. A jeden drugiemu bardzo dojrzale tłumaczył, że przecież nie o cukierka chodzi, bo Jezus ma dla nich coś o wiele ważniejszego…

A w Ani, jak w to Ani, kiełkowała kolejna niespokojna myśl: by niepełnosprawnych chłopców przygotować do Pierwszej Komunii, bo przecież oni rozumieją więcej, niż się to zdrowym wydaje. Dodatkową motywacją było dla niej dwóch Wojtków, których "po drodze" (w 1999 r.) adoptowała, bo skradli jej serce. A czego może chcieć mama dla swoich dzieci, jeśli nie szczęścia, także tego Największego?

Przygotowanie niepełnosprawnych (z różnymi schorzeniami, fizycznymi i intelektualnymi) do sakramentu to nie taka prosta sprawa, ale Ania obmyśliła każdy szczegół i o pomoc poprosiła dominikanina, o. Wojciecha Prusa OP. Zgodził się i co poniedziałek dawał chłopakom i ich opiekunom (bo każdy z dzielnej jedenastki musiał mieć swojego opiekuna) swoje serce.

- Chłopcy uczyli się wszystkiego naśladując nas. Na początku Mszy św. zamiast przepraszać Boga słowami, uczyli się więc całować krzyż - tłumaczy A. Paruch. Znak krzyża chłopcy kreślili bez większego problemu, a zaprzyjaźnianie się z Bogiem okazało się dla nich radością niesamowitą.

W końcu nadszedł wielki dzień i chłopcy po raz pierwszy przyjęli Pana Jezusa do swoich serc. - Niektórzy z różnych względów nie mogli przyjąć Komunii pod zwykłą postacią, więc dostali kilka kropel wina na łyżeczce. Uroczystość w kapitularzu dominikanów była skromna, ale naprawdę piękna - wspomina miłosierna Ania.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama