Ze szczątków człowieka, nawet jeżeli ich wiek wynosi kilkaset lat, można bardzo dużo odczytać. Nikogo nie powinna dziwić wielka popularność telewizyjnych seriali detektywistycznych czy archeologicznych. To jest naprawdę ciekawe!
Gdy umierała, miała 13 lat. Jej ciało znaleziono wysoko w Andach. Jej zwłoki są tak dobrze zachowane, że można by pomyśleć, że skulone dziecko śpi. Specjaliści są pewni, że dziewczynka została złożona w ofierze i przeszła rytuał zwany „capacocha”. Tak samo jak znaleziony kilkadziesiąt lat wcześniej 9-letni chłopczyk. Najpierw odurzono go narkotykami, a potem pozwolono, by zamarzł.
Ofiara z dziecka
Nie wiadomo, jak dziewczynka miała na imię. Nie znaleziono przy niej żadnych dokumentów. To akurat nie może nikogo dziwić. Śmierć dziecka nastąpiła przynajmniej 500 lat temu. Dziewczynka była odświętnie ubrana, miała pięknie zaplecione włosy, a jej śmierć zaplanowano przynajmniej na dwa lata przed rytualnym zabójstwem. Rok przed złożeniem w ofierze diametralnie zmieniła się dieta dziecka. Dziewczynka zaczęła bardzo dobrze się odżywiać. Być może pochodziła z biednej rodziny, a polepszenie jej diety nastąpiło wraz z przeprowadzeniem się do świątyni. Z dokładnego badania włosów dziecka wynika, że w ostatnich miesiącach życia było ono odurzane dużą ilością koki. Sześć miesięcy przed zgonem dziewczynka była pojona dużymi ilościami napojów alkoholowych. Być może zdawała sobie sprawę z tego, co ją czeka, i upijano ją, żeby była spokojniejsza? Jest to prawdopodobne, bo w jej ciele zidentyfikowano ślady wysokiego poziomu hormonów stresu. Śmierć nastąpiła w wyniku wyziębienia organizmu. Jak na kogoś, kto zmarł 500 lat temu, całkiem sporo udało się ustalić. Dokładnie przebadano krew dziewczynki, a nawet powietrze, jakim oddychała w ostatnich minutach życia. Mając do dyspozycji same kości, archeolodzy i antropolodzy są w stanie określić płeć, wiek i miejsce pochodzenia człowieka. Są w stanie zidentyfikować niektóre choroby, a czasami przyczynę śmierci. Potrafią dużo powiedzieć o trybie życia i wykonywanym zajęciu. Gdy do dyspozycji są skóra, niektóre tkanki miękkie, włosy czy treść żołądkowa (a nawet to czasami się zdarza), można o nieboszczyku powiedzieć niemal wszystko. I jednym z najlepszych na to przykładów jest Oetzi, człowiek, którego szczątki zostały znalezione ponad 20 lat temu w Alpach, a który żył ponad 5000 lat temu. Co jadł, co pił. Może był kupcem albo myśliwym. Być może zgubił drogę, a może szedł odwiedzić krewnych? O nim samym wiadomo jednak całkiem sporo.
Gdy zginął, miał 46 lat. Był dość niski, mierzył 160 cm wzrostu. Miał też reumatyzm i cierpiał na infekcję jelit spowodowaną pasożytem włosogłówką. Dzięki badaniom izotopowym szkliwa zębów wynika, że pomiędzy 3. i 5. rokiem życia (wtedy formuje się szkliwo) Oetzi mieszkał od kilkunastu do kilkudziesięciu kilometrów na południe od miejsca, w którym znaleziono jego zamarznięte ciało. Tylko tam w wodzie występuje charakterystyczna proporcja pomiędzy izotopami tlenu i argonu. Z kolei analiza kości pozwoliła stwierdzić, że dorosły Oetzi często zmieniał miejsce zamieszkania. Być może jego plemię było wędrowne albo on sam był obieżyświatem. Mógł też być handlowcem albo szpiegiem. Nie ulega jednak wątpliwości, że śniadanie w dniu swojej śmierci jadł w pobliżu miejsca, w którym przebywał jako dziecko. To wynika z analizy treści jelitowej. Może przed długą wędrówką albo niebezpieczną misją odwiedził rodzinne strony? Na pewno nie spotkał tam rodziców, bo Oetzi był bardzo wiekowy jak na swoje czasy. Jego rodzice na pewno już dawno nie żyli. Wydaje się, że Alpejczyk zajmował się – przynajmniej przez część swojego życia – wytapianiem miedzi. O tym świadczyć ma bardzo wysoki poziom izotopów miedzi i arszeniku w jego włosach. – Sprawny archeolog i antropolog na podstawie znalezionych ludzkich szczątków może bardzo precyzyjnie określić zajęcie czy zawód, który był uprawiany przez nieżyjącą osobę – mówił na antenie Polskiego Radia dr Wiesław Więckowski, antropolog i bioarcheolog z Instytutu Archeologii UW. – W literaturze opisany jest np. szkielet tancerza z Bliskiego Wschodu. Ten człowiek miał doskonale widoczne zmiany w obrębie stawów, które mogły być skutkiem akrobatycznego tańca – dodaje dr Więckowski. Wróćmy jednak do Alpejczyka. Dzięki dokładnym badaniom treści żołądkowej wiadomo, co Oetzi jadł przed śmiercią. Dzień rozpoczął od zjedzenia ziaren zbóż, warzyw i mięsa koziorożca alpejskiego. To ostatnie jest szczególnie ciekawe, bo tego gatunku zwierząt już na Ziemi nie ma. Drugie śniadanie spożył w lesie iglastym, bo tylko tam mogły rosnąć rośliny, którymi się pożywił. Na obiad zjadł mięso jelenia. Być może upolował go w lesie, przez który przechodził, bo mięso było świeże. I wtedy przyszła śmierć.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się