Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Wpływy

Do dojrzewania dzieci trzeba dojrzeć.

Ostatnio moja najmłodsza, urocza, wyglądająca jak amorek blond córeczka, bawiąc się w jakieś puzzle czy inne różowe lalki, wywrzeszczała co następuje: „Legia Warszawa to nasza duma i sława! Legia Warszaaaawa”. Mina matki niespecjalnie kultywującej kult ośpiewanego klubu, bezcenna. I dialog: – A skąd znasz taką piosenkę? – Fajna, prawda? – Taa… Skąd ją znasz? – A nie wiem… – A co to jest ta Legia Warszawa? – Nie wiem… „Legia Warszaaawa”… Zagadka stadionowej przyśpiewki wyjaśniła się niebawem. Gdy przez dom, jak ośmioletnia burza, przeleciał syn. I wyryczał „męskim” głosem, znajomy (już), stadionowy hymn. Pięknie… Wpływ środowiskowy, o którym wszystkie matki czytają w mądrych książkach, a w który nie wierzą, dopóki się nie przekonają, rozpoczyna się pełną parą. A dokładniej pełnym, kibicowskim głosem, który tak zaraźliwie wpłynął na czterolatkę. I ten stadionowy głos dał do myślenia. Że kończy się powoli czas domowo-dzieciowo-bezpieczny. A zaczyna czas podwórkowo-pogmatwany, czas „wpływu rówieśniczego” i opadających matczynych rąk... Więc lekki popłoch. Bo przecież z mądrych książek, a także z opowieści starszych znajomych wiadomo, co będzie dalej. Że już tuż, tuż, bardzo niedługo, mój 8-latek będzie zwiewał przed matczynym całusem. Potem zaczną mu wyskakiwać pryszcze złośliwości i pyskowania. Następnie być może zapali pierwszego papierosa (oby mu mocno zaszkodził i pozostał ostatnim!). A na koniec być może stwierdzi: „mamo, wyprowadzam się”… I trzaśnie drzwiami (żeby wrócić po miesiącu, bo kasy nie starczyło…). Do dojrzewania dzieci trzeba dojrzeć. A to powolny proces i wcale nie prosty. Trzeba zawczasu przygotować się na okresowe burze i napory, rodzinne góry i doliny. A z opowieści doświadczonych rodziców nastolatków wynika, że zawczasu warto też zrobić zapasy magnezu. „Magnesik na stresik” – jak to mówią. Albo i waleriany. Ale on ma dopiero 8 lat, nie ma pryszczy i nie zamierza się wyprowadzać! Po prostu nauczył się od kumpli stadionowego przeboju. Wyluzuj! – głos rozsądku przebija się przez nuconą już przez wszystkie dzieci (wpływowy przebój, trzeba przyznać…) piosenkę. I w tym samym momencie, pod koniec dość ponurych, matczynych rozważań, na kolana z rozbiegu wskakuje 8-latek. Znienacka cmoka w policzek. I choć chwilę potem oddanego całusa dyskretnie wyciera, to matce puls się uspokaja. A wyobrażenia o nastoletniej przyszłości, rówieśniczych wpływach i innych kataklizmach przestają straszyć. I po chwili już cały dom nuci: „Legia Warszawa...”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej