Nowy numer 13/2024 Archiwum

Skrzynka pytań

Cykl: Filary wiary Nasz cykl „Filary wiary” sprowokował Czytelników do zadawania pytań. Najwięcej dotyczyło eschatologii, czyli spraw ostatecznych. Ktoś napisał, że czuje niedosyt po „Gościowej” katechezie poświęconej tej tematyce. To normalne. Zawsze będziemy pytać o te sprawy.

Chyba jesteśmy już solidnie zmęczeni dyżurnym tematem lustracji w Kościele. Powróćmy do pytań wolnych od medialnego zgiełku. Przecież nie to, co najbardziej głośne, jest najważniejsze i najciekawsze. Trzeba iść w głąb.

Dlaczego w dzisiejszych czasach wspólnoty wyznawców judaizmu nie nazywamy Kościołem, jeżeli w Starym Testamencie używano tego określenia?

Sprecyzujmy pojęcia. Polskie słowo „kościół” (od słowiańskiego kostel) etymologicznie pochodzi od łacińskiego castellum – oznaczającego twierdzę. Słowo „kościół” przyjęło się jako polski odpowiednik greckiego ekklesia (od czasownika ekkaleo – wołam, zwołuję). I o to greckie słowo z pewnością chodzi w pytaniu. Polskim słowem „kościół” wyznawcy judaizmu z pewnością się nie posługiwali. Greckie ekklesia oznacza zgromadzenie ludu. Tego słowa użyto w tzw. Septuagincie (starożytne tłumaczenie Starego Testamentu na grecki) dla przetłumaczenia hebrajskiego qahal. Słowo qahal oznaczało religijne zgromadzenie Izraelitów. Przy czym qahal tłumaczono na grecki także jako synagoge. Stąd późniejsze słowo „synagoga”. Chrześcijanie przejęli słowo ekklesia jako określenie swojej wspólnoty wiary, a znacznie później także budynku kościelnego. Kościół widzi bowiem swoje korzenie w qahal Jahwe, czyli w ludzie Starego Testamentu, wybranym i uformowanym przez Boga. Religia chrześcijańska wyodrębniła się z judaizmu. Kiedy pojawiło się napięcie między chrześcijaństwem a judaizmem, dwa greckie słowa oznaczające to samo, ekklesia i synagoge, zaczęły być przeciwstawiane sobie. Kościół (ekklesia) stał się na trwałe określeniem gminy i budynku chrześcijańskiego, a synagoga pozostała określeniem gminy żydowskiej i miejsca jej modlitwy.

W Liście do Hebrajczyków czytamy: „Jedną bowiem ofiarą udoskonalił na wieki tych, którzy są uświęcani” (10,14) oraz „Gdzie zaś jest ich (grzechów) odpuszczenie, tam już więcej nie zachodzi potrzeba ofiary za grzechy” (10,18). Dlaczego więc składamy ofiary za grzechy naszych zmarłych, przecież najważniejsza z ofiar „załatwiła” wszystko?
Jezus, umierając na krzyżu, stał się Barankiem ofiarnym, który zgładził grzechy świata. Owocem paschalnej ofiary Chrystusa są: odkupienie, odpuszczenie grzechów, ustanowienie nowego przymierza między Bogiem a ludźmi, ustanowienie nowego ludu, czyli Kościoła. Przytoczony List do Hebrajczyków najpełniej rozwija teo- logię ofiary Chrystusa. Autor porównuje ofiary Starego Testamentu z Jego ofiarą. Sednem jest myśl: ofiara Jezusa jest doskonałą, jedyną i ostateczną zbawczą ofiarą. Jej skutki dotyczą wszystkich ludzi.

Powstaje pytanie, jak się ma ta jedyna ofiara Chrystusa do Eucharystii, którą także nazywamy ofiarą. Ten problem podnieśli już protestanci. Uważali, że ofiara złożona na krzyżu wyklucza wszelkie inne ofiary w chrześcijaństwie. Nauka Kościoła została wyjaśniona na Soborze Trydenckim. W dekrecie soborowym czytamy: „(Chrystus), nasz Bóg i Pan, tylko raz ofiarował siebie Bogu Ojcu, umierając na ołtarzu krzyża, dla wypełnienia wiecznego odkupienia ludzi. Ponieważ jednak kapłaństwo nie miało skończyć się wraz z Jego śmiercią (Hbr 7, 24. 27), w czasie Ostatniej Wieczerzy, »tej nocy, kiedy został wydany« (1 Kor 11,23), zechciał pozostawić Kościołowi, swojej ukochanej Oblubienicy, ofiarę widzialną (według wymagań natury ludzkiej). Będzie ona reprezentowała ofiarę krwawą, która miała wypełnić się jeden raz na krzyżu, i utrwalała jej pamiątkę po wszystkie wieki (1 Kor 11,23), a zbawcza moc będzie udzielała odpuszczenia grzechów, które codziennie popełniamy” (podkreślenia moje).

Eucharystia jest więc ofiarą w tym sensie, że uobecnia (czyni obecną) ofiarę krzyża, jest jej pamiątką i udziela jej owoców. Kościół nie powtarza ofiary Chrystusa, ale czyni ją obecną. Zadaniem Kościoła w ogóle jest uobecnianie Chrystusa – przez słowo, sakramenty, posługę miłości. Ta sama miłość, która nas odkupiła na krzyżu, jest obecna na ołtarzu. Dzięki Eucharystii chrześcijanie wszystkich pokoleń mogą jednoczyć się z ofiarą Chrystusa, doświadczać jej przebaczającej, jednoczącej mocy. Nie tylko żyjący na ziemi jednoczą się z ofiarą Chrystusa, ale także ci, którzy są już w chwale nieba, a także zmarli, którzy jeszcze nie zostali całkowicie oczyszczeni (są w czyśćcu). Zwrot „Msza św. jest ofiarowana za zmarłych” trzeba rozumieć w taki właśnie sposób – jako prośbę o owoce tej jedynej ofiary Chrystusa także dla zmarłych.

Eucharystia jest także ofiarą Kościoła (w modlitwach eucharystycznych słyszymy np. „przyjmij tę ofiarę od nas, Twego ludu” lub „składamy Ci Boże Jego Ciało i Krew” itp.). Ta ofiara Kościoła jest zawsze współofiarowaniem. Dokonuje się zawsze mocą wszczepienia latorośli w winny krzew, czyli Kościoła w Chrystusa. Jezus nie chce, byśmy biernie korzystali z owoców Jego miłości, chce włączyć nas, swoich, w swoją ofiarę, w swoje działanie.

ks. Tomasz Jaklewicz
Pytania można kierować listownie na adres redakcji z dopiskiem „Filary wiary” lub e-mailem na adres religia@goscniedzielny.pl

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy