Nazwać rzeczy po imieniu

Marek Jurek

|

GN 38/2011

publikacja 22.09.2011 00:15

Władza powinna wspierać dobre życie ludzi, stać po stronie ich sumień.

Marek Jurek Marek Jurek

Każdy poseł składa ślubowanie, w którym zobowiązuje się „czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej”. Owe „inne prawa” to przede wszystkim potwierdzona przez konstytucję (choć jeszcze nie dość wyraźnie) „przyrodzona, niezbywalna i nienaruszalna godność człowieka” (por. art. 30). Godność przyrodzona – a więc nie pochodząca z nadania, przysługująca nam z racji osobowego istnienia; nienaruszalna – a więc niepodlegająca uchyleniu przez żadną władzę; niezbywalna – a więc taka, której po prostu zrzec się nie można, będąca prawem, ale i zawierająca w sobie obowiązki. Ogromna większość posłów w ogóle, a niemal wszyscy (!) popierający obecny rząd prosili publicznie Boga o pomoc w wypełnieniu tego ślubowania. Obowiązkiem wszystkich przywódców politycznych jest wspierać posłów, by wypełnili te zobowiązania dobrze.

Władza powinna wspierać dobre życie ludzi, stać po stronie ich sumień – czyli osobistej odpowiedzialności za wypełnienie norm powszechnych. To dlatego ojciec Jacek Prusak SJ napisał niedawno, że katolikowi nie wolno należeć do partii, która „przez wprowadzenie dyscypliny partyjnej zmusza swoich członków do głosowania przeciwko” prawnej ochronie życia wtedy nawet, gdy posłowie „zgodnie z własnym sumieniem chcieliby ją poprzeć”. Do takiej partii, pisze ojciec Prusak, nie tylko nie wolno należeć, ale nawet nie wolno na nią głosować. Radykalne stwierdzenie w czas wyborów – ale czy wybory zawieszają zasady, czy raczej są momentem ich konkretyzacji? Ojciec Prusak nie jest orędownikiem szczególnego rygoryzmu kanonicznego, łatwego wymierzania kar kościelnych. Jego głos więc tym bardziej zasługuje na uwagę.

Nakłanianie posłów do głosowania przeciw życiu, czego dopuścił się Donald Tusk, stanowi otwarty akt tyranii moralnej, wystąpienie przeciw fundamentalnym powinnościom społeczeństwa obywatelskiego i jego przedstawicieli, i – co najbardziej kompromitujące w świetle poglądów deklarowanych przez premiera – przeciw wolności. Bo możliwość wypełniania swych obowiązków to (po wolności życia) najważniejsza ze swobód. Kierownictwo partii Donalda Tuska zakwestionowało obydwie.

Jak to się dzieje, że w społeczeństwie katolickim można otwarcie używać władzy w ten sposób? Tłumaczy to jedynie ogólny kryzys życia chrześcijańskiego i towarzyszący mu zamęt moralny, widoczny w całym świecie zachodnim. Wielu polityków – jak prezydent Komorowski – traktuje uniwersalne normy moralne jako podlegające zawieszeniu w „społeczeństwie pluralistycznym”. Benedykt XVI wielokrotnie tłumaczył, że takie rozumienie „pluralizmu” otwiera drogę do dyktatury relatywizmu. Gdy jednak takie zachowania polityczne nie napotykają reakcji wspólnoty katolickiej, również kar potwierdzających zobowiązujący charakter zasad i wynikającej z nich odpowiedzialności – politycy lekceważący ład moralny idą coraz dalej, pewnie również dlatego, że prywatnie mają wrażenie, że tak wolno, że takie są milcząco akceptowane reguły polityki, do których mają prawo się stosować. Ich przykład upewnia w takim przekonaniu innych, co z kolei izoluje polityków szanujących zasady i obowiązki sumienia. I dlatego ich ubywa. Gdy byłem promotorem wyraźnego potwierdzenia w konstytucji prawa do życia od poczęcia – opowiedziało się za tym w ostatecznym głosowaniu 24 posłów Platformy, dziś za zwykłą ustawą, która miała to potwierdzać – było już tylko 15. Inna rzecz, że wtedy staraliśmy się przekonywać każdego posła, budować uniwersalizm – a nie polaryzować opinię publiczną.

Kierownictwo partii dziś rządzącej okazało się po prostu – używając pojęć bł. Jana Pawła II – strukturą zła. Oczywiście, ludzie, którzy je tworzą, powinni swą postawę zrewidować, ale najlepiej im to uświadomi jasna ocena ich strasznego czynu. Ocena, a nie banalizacja. Gdy na początku lat 50. ub. wieku polski Kościół stanął wobec ostatecznego zagrożenia swojej wolności, prymas Wyszyński zagroził karami kościelnymi księżom, którzy przyjęliby funkcje kościelne od komunistów. To uchroniło Kościół przed zniewoleniem na Ziemiach Zachodnich i w całej Polsce. Groźba kary chroni i tych, którzy mogą paść ofiarą zła, i tych, którzy mieliby pokusę zło popełnić.

Jakie są drogi przed politykami PO, którzy mieli odwagę poprzeć prawo do życia wbrew kierownictwu swojej partii? Na pewno sprawy nie zamyka głosowanie. Nie działają sami i nie mogą być obojętni na stan swojej partii, na moralną tyranię, której sami się oparli, ale która zgwałciła sumienia innych polityków, a przede wszystkim odebrała ratunek dziesiątkom niewinnych. Są co najmniej trzy możliwe reakcje. Pierwsza, najprostsza – to podjęcie otwartych działań
na rzecz zmiany kierownictwa partii rządzącej. Drugi – to wystąpienie z niej, właśnie
teraz – dla jasności stanowiska wobec wyborców, a dalej przejście do innego ugrupowania lub założenie nowego. Trzeci – to fronda, publiczna deklaracja prowadzenia w dziedzinie odpowiedzialności chrześcijańskiej działań całkowicie niezależnych od kierownictwa PO, przynajmniej do czasu wyraźnej zmiany – składu lub stanowiska kierownictwa. Dwie rzeczy są pewne. Jako ludzie ci posłowie zasługują na wielkie uznanie. Jako politycy muszą wyciągnąć wnioski z moralnej zapaści swojej partii i zareagować na problem, przed którym stanęli.  

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.