Ksiądz zastraszany przez mafię

baja /Avvenire

publikacja 14.04.2024 16:36

Nieznani sprawcy wybili szyby w samochodzie policyjnej eskorty księdza, kradnąc też z niego tylko przenośną lampę, tzw. koguta. Kapłan od 20 lat potępia szefów neapolitańskiej Camorry.

Ksiądz zastraszany przez mafię Kapłan zamieścił na stronie swojej fundacji zdjęcie zniszczonego samochodu. Fundacja "A voce de creature" /FB

Chodzi o ks. Luigiego Merolę, który naraził się mafii już dwie dekady temu. „Był wtedy proboszczem w neapolitańskiej dzielnicy Forcella i znalazł się na celowniku Camorry, gdy wystąpił przeciwko niej po śmierci 14-letniej Annalisy Durante” – pisze Antonio Averaimo w „Avvenire”, największym włoskim dzienniku katolickim.

O wczorajszym ataku kapłan poinformował na profilu facebookowym swojej fundacji „A voce de creature”, załączając zdjęcie zniszczonego auta.

„Po prostu tak dzieje się w tym mieście, gdy ktoś próbuje ubrudzić sobie ręce” – komentuje ks. Merola, który złożył już doniesienie na policji. „Właśnie w tym czasie nadeszła dobra wiadomość, na którą czekaliśmy: skonfiskowany mafii obiekt, w którym mieści się nasza fundacja, został nam przekazany przez urząd miasta na kolejne 20 lat. Najwyraźniej Camorra chce nas jednak wyeksmitować” – zaznacza kapłan. „To nie pierwszy przypadek w ciągu ostatnich miesięcy: skradziono motorynki naszych wychowawców oraz niektóre narzędzia z naszej pizzerii. Ale nie poddajemy się, nie zatrzymujemy się i nadal pracujemy na rzecz dzieci naszego miasta” – podkreśla ks. Merola.

Jak pisze A. Averaimo, ks. Luigi od 20 lat ma ochronę – od czasu, gdy publicznie potępił rządzący w dzielnicy Forcella w historycznym centrum miasta klan Giuliano. Stało się to wtedy, gdy idąca ulicą Annalisa Durante znalazła się przypadkowo w środku strzelaniny pomiędzy członkami Camorry. Reakcja ks. Meroli była zdecydowana – m.in. zdemontował kamery, za których pomocą klan monitorował okolicę, oraz zeznawał w procesie w sprawie morderstwa dziewczynki, pomagając w ustaleniu sprawcy – Salvatore Giuliano.

„Kilkakrotnie grożono mu śmiercią, zarówno osobiście, jak niebezpośrednio, aż w końcu musiał opuścić Forcellę. Wtedy w innej części miasta powołał fundację »A voce de creature«, opiekującą się dziećmi i młodzieżą” – relacjonuje „Avvenire”.