Mistrzowie pustki

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 9/2017

publikacja 02.03.2017 00:00

Przyczyną bluźnierstw nie są bluźniercy – to tylko podwykonawcy.

Mistrzowie pustki

Ech, ten ciągły dylemat, czy – lub jak – reagować na bluźniercze spektakle, publikacje, akcje i inne prowokacje. Kiedyś wydzwaniał mi do redakcji pewien pan z usilną prośbą, żebym koniecznie napisał o jakiejś niemoralnej książce dla małolatów, która podobno akurat się ukazała. Nie słyszałem o tej pozycji, więc wyjaśniłem panu, że lepiej jeśli inni też nie usłyszą. Potem ten pan dzwonił jeszcze kilka razy, powtarzając namolnie swoje argumenty, aż nabrałem pewności, że ten człowiek reprezentuje interesy wydawcy.

Kiedy indziej ktoś „bardzo zgorszony” przysłał do redakcji nawet wersję elektroniczną skandalizującej książki, która dopiero miała wyjść drukiem (jakoś nie wyjaśnił, skąd to ma). – Koniecznie trzeba przed tym ostrzec – domagał się. Nie doczekał się. A ja nigdy więcej ani o pierwszej, ani o drugiej książce nie słyszałem. Pewnie poleżały gdzieś na półkach, zakurzyły się i poszły na zasłużony przemiał.

Lepiej nie reagować tak, jak zaplanował prowokator. Jeśli więc on chce, żebym krzyczał, ja będę milczał. Niestety, ta strategia nie zawsze jest możliwa. W przypadku spektaklu „Klątwa” tak się nie dało. Teatr Powszechny w Warszawie to nie podrzędny teatrzyk, więc wystawionego w nim bluźnierczego przedstawienia nie dało się zmilczeć. Zresztą ta „sztuka” od początku miała swoich możnych przyjaciół i patronów w mediach, którzy tylko czekali, żeby stanąć w obronie „wolności artystycznej”. Dla nich społeczny gniew jest jak wiatr w żagle, oni się tym napędzają. Bez oburzonych tłumów ci ludzie, jako twórcy i wydawcy, a także jako „autorytety” straciliby rację bytu. Sflaczeliby natychmiast, bo oni nie tworzą niczego wartościowego. Gdy się nie ma nic do powiedzenia, ale próbuje się to pokazać, pustki i tak nie da się ukryć. I co z tego, że to głośna pustka? W normalnych warunkach nawet pies nie zechciałby takich produkcji obsikać.

Co więc zrobić w takim wypadku? Wiceminister kultury Jarosław Sellin zasugerował, żeby przeciw „Klątwie” protestować pod ratuszem, a nie pod teatrem. Bo to miasto dało pieniądze na ten koszmar sceniczny. Z pewnością to dobry kierunek, bo bluźnierstwu sprzeciwiać się należy, sięgając jak najgłębiej do przyczyny. Sami skandaliści są na końcu łańcucha sprawców. To już tylko drobni podwykonawcy, marionetki, ludzie nieświadomi tego, co robią. Dlatego należy ich pociągnąć do odpowiedzialności, ale nie powinno się im wygrażać. Oni potrzebują modlitwy i – żeby nie było pustosłowia – ja taką deklaruję. Bo najgłębszą przyczyną „Klątwy” i klątwy jest sam diabeł, a ci ludzie są jego ofiarami. Nie ma powodu, żeby na nich pomstować. Jest powód, żeby ich wyciągnąć z bagna, w którym się znaleźli.

* * *

Spłukane marzenie

W Ameryce regres, cywilizacja się cofa. Prezydent Donald Trump unieważnił zalecenia dla szkół, które jego poprzednik Barack Obama wprowadził na rzecz „transseksualnych uczniów”. Dzięki Obamie amerykańscy chłopcy, którzy „czuli się” dziewczynami, mogli korzystać z damskich toalet, a dziewczyny, które uznały, że są chłopakami, mogły korzystać z toalet męskich. Teraz już nie mogą. A mogło być tak pięknie. Gdyby prezydentem została pani Clinton, z pewnością kontynuowałaby dzieło Obamy. Być może za jej kadencji każdy, kto poczułby się Napoleonem, otrzymałby prawo do zamieszkania w Wersalu? A teraz? I pomyśleć: przez jednego faceta marzenie Ameryki trafiło do kanalizacji.

Patrzcie – mężczyzna!

Kobieta z Urugwaju w ósmym tygodniu ciąży chciała dokonać aborcji, ale – choć prawo państwowe pozwala tam na zabijanie dzieci do 12. tygodnia – sąd nie pozwolił jej na to. Decyzja sądu zapadła wskutek sprzeciwu ojca dziecka kobiety. Gdy dowiedział się, że jego była dziewczyna jest w ciąży, oświadczył, że chce wychować dziecko, nawet jeśli matka nie zamierza wypełnić swojej roli. Kobieta zapowiedziała odwołanie się od decyzji sądu, ale niezależnie od ostatecznej decyzji, jest to wyrok bez precedensu. Pewnie dlatego, że faceci w takich sytuacjach rzadko okazują się mężczyznami – i zostawiają kobiety same, albo nawet domagają się, żeby „załatwiły problem”. Tak czy owak przypadek z Urugwaju jest cenny, bo pokazuje, że za dziecko – urodzone czy zabite – odpowiada zawsze dwoje ludzi.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.