29.11.2012 00:15 GN 48/2012
publikacja 29.11.2012 00:15
O ciągłym czekaniu: na dziecko, na koncert, na płytę z Bolesławem Błaszczykiem rozmawia Agata Puścikowska.
Bolesław Błaszczyk
jest wiolonczelistą Grupy MoCarta
Magdalena Błaszczyk
Agata Puścikowska: Jak wygląda życie na styku dwóch światów?
Bolesław Błaszczyk: – W mocno lokalnym Otwocku i tzw. wielkim świecie? Da się to połączyć. Otwock to moje miejsce na ziemi, choć urodziłem się w Warszawie. Ciepłe, prowincjonalne klimaty, wszędzie znajomi, sąsiedzi super, kościół kilka kroków od domu, cudownie fałszująca orkiestra dęta grająca podczas uroczystości… Dobrze się tu mieszka. Pozwala odpocząć od koncertów, życia na walizkach, ciągłego biegu.
Gra Pan z Grupą MoCarta od 2000 r. To nadal pasja czy już rutyna?
– Mogę zapewnić, że wciąż bawimy się pracą, muzyką i tworzeniem. Myślę, że z kolegami z zespołu nieźle się po prostu dobraliśmy psychologicznie. Między nami cały czas coś iskrzy. Może dlatego, że choć nasza praca bywa ciężka i żmudna, to muzyka przez nas tworzona jest radosna. Mówi się, że śmiech to zdrowie, a muzyka łagodzi obyczaje. W naszym przypadku jest odwrotnie: muzyka to zdrowie (czujemy się wciąż młodsi), a śmiech łagodzi (męskie) obyczaje i temperamenty. Nasza najnowsza wideopłyta nosi tytuł „Frak’n’roll”, a jej mottem jest hasło: „Monogamia, woda mineralna i kiełki oraz muzyka klasyczna”. Potrafimy śmiać się z siebie samych i z popkulturowych klisz, które sami wytwarzamy. Każdy z nas jest inny, a doskonale się rozumiemy. Kamienny wyraz twarzy Pawła Kowaluka skrywa jego ogromny talent komediowy. Mało kto spodziewa się, jak błyskawicznie potrafi działać słusznej budowy altowiolista. A Filip Jaślar kreatywność odziedziczył po ojcu, współtwórcy kultowego kabaretu Tey. Ma tysiące pomysłów na tworzenie. Taki mały Mozart.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.